Nie wiedziałam o tym kilka lat temu, kiedy mieszkała ze mną Majka i Neśka, moje poprzednie kocie rezydentki. Zaczynało mnie wtedy dusić, prychałam, męczył mnie katar, ale nie kojarzyłam tego jeszcze z kotami. Potem diagnoza lekarska uświadomiła mi w czym rzecz.
Kiedy więc ich zabrakło obiecałam sobie, że więcej kotów mieć nie będę. I...
I dotrzymałabym słowa, ale koty miały co do mnie swój własny plan, który z premedytacją zrealizowały :D
Chadek - czarna bestia - został znaleziony w Chełmskim Domu Kultury (skrót: ChDK, stąd imię nadane przez pracowników tejże instytucji). Nie miał się gdzie podziać, szwendał się pod śmietnikiem w deszczu, pomieszkiwał kątem w domu kultury, nikt go nie chciał, bądź nie mógł wziąć, ja też się wzbraniałam, ale... Koniec października to był (2010 rok),wieczór, po próbie gospel, zimno, ciemno, a on taki malutki, niespełna półroczny, zagrożony bezdomnością (bo w publicznej instytucji hodować kota na dłuższą metę się przecież nie dało). Wzięłam. I nigdy nie żałowałam!
Po dwóch tygodniach przyniosłam mu towarzysza. Małego, chudego kotka, którego mama okociła się na czyimś podwórku i właściciele na gwałt szukali domów dla tej piątki małych kociąt. Miałam kaprys (stąd imię: Kaprys) wziąć drugiego kota - wybrałam jego. A w zasadzie to on mnie wybrał, bo ja wolałam jego brata - był większy, łobuzowaty, śmiały. Ale Kaprys piszcząc wgramolił mi się pod kurtkę, przytulił i... I wzięłam tę małą wówczas, zawodzącą żałośnie hienę :) Do dziś zawodzi i do dziś jest strachliwy, Tyle, że waży już całkiem słusznie. I miziasty jest okrutnie ;)
Co z alergią?
Nie wiem :) Teoretycznie jest. Leki biorę, ale... Dawek nie zwiększałam odkąd są koty. Mam wręcz wrażenie, że mój organizm sam się musiał przestawić i przyzwyczaić do tego, że alergen jest i trzeba z nim żyć. Alergen razy dwa! ;)
Pamiętam, jak mój alergolog powiedział mi wprost: "Wyrzucić dywany, zasłony i koty. Bez dwóch zdań. Albo pani, albo koty!"
Zasłon nie mam, dywanu tylko mizerny kawałek, ale kotów - nie oddam!
Pamiętam również, jak mój rodzinny lekarz opowiadał: "Mam pacjentkę, która ma papugę. Kocha ją nad życie, ale niestety jest na nią uczulona. Dusi się, oczy jej łzawią i są wiecznie przekrwione. Kiedy jej kazałem oddać ptaka, powiedziała: " Prędzej się uduszę, niż ją komuś oddam! To członek mojej rodziny!"".
Jak ja ją doskonale rozumiem...
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8bsdsCvRpZ-h8sUZiWVRcfs0qH1_Wp0km4QAdRkfcLZDPINMH0LBd-vBICOhyNXzD4n5gPhyVeHDTkKsjjfFEBQtdshru0NW7c1L-lmybkla4_6Fra9cJY3LhD7C8q5LX_WFyTwDIHBsa/s280/brain_map.gif)
Może nie do końca. Obserwowałam przez ostatnie trzy lata, jak szczególnie Kaprys upodobał sobie kolegę mojego syna. A ten biedak jest uczulony na koty!
Chłopcy zamykali się przed kotami w pokoju, syn pilnował, żeby kot nie miał do kolegi dostępu. A kot tarzał się w butach gościa, lizał rękawy kurtki, jednym słowem: jakby szukał kontaktu z osobą...
A dziś? A dziś wracając z pracy zastaję często owego kolegę z moim synem przed komputerem. Drzwi do pokoju są otwarte. Jeden kot śpi pod ich nogami, drugi obok w fotelu. I żadnego kichania, żadnego duszenia się. Podobno: "Samo mu minęło" :)
A może nie samo? Może to moje koty systematycznie go na siebie "odczulały"? Tak podejrzewam i będę się przy tym upierać ;)
Pozdrawiam wszystkich prychająco - duszących się.
Nie namawiam do tak drastycznej terapii jaką ja stosowałam, ale...
"Czym się strułeś, tym się lecz!" naprawdę działa. Jestem tego chodzącym dowodem :)
I prawidłowe podejście...
OdpowiedzUsuń