Obiecałam post po świętach, więc jest. Słowa dotrzymuję! :)
Ostatnio zastanawiałam się na złośliwością losu. Dlaczego jest tak, że rura pęknie, kiedy akurat nie ma nas w domu, roboty drogowe z użyciem młota pneumatcznego tuż pod oknem zaczynają się własnie wtedy, kiedy i my zaczynamy urlop, a sąsiad ryje wiertarką właśnie wtedy, kiedy nas dopada migrena? No nie jest tak?
I wydaje mi się, że moje koty właśnie w myśl tej zasady planują swoje harce. Bez pomyłki! Wszystko potrafią zrobić w najmniej dogodnym dla mnie momencie...
Po pierwsze:
Moje koty z zasady cały dzień śpią. Z wyjątkiem chwili kiedy wychodzę do, bądź wracam z pracy. Wtedy biegają jak oszalałe, ganiają się, a po drodze zrzucają co popadnie. Ciągną mnie za rajstopy, kiedy próbuję je wyjąć z szuflady, wywlekają zakupy z siatki i zawodząc głośno domagają się natychmiastowej uwagi. Zawsze! Zawsze wtedy, kiedy muszę szybko wyjść lub chciałabym choć na chwilę usiąść i odpocząć. Nie ma szansy :/
Po drugie:
Moje koty zawsze wyją, jęczą, miauczą, zawodzą i piszczą niemiłosiernie, kiedy mi to nie na rękę.
Przykład 1: Idę do wanny. Koty zostają pod drzwiami. I co? I wyją jakby je kto ze skóry obdzierał! Tak chcą wejść.
Przykład 2: Idę do wanny. Zabieram ze sobą koty, żeby mi się pod drzwiami nie darły. I co? I drą się w łazience pod drzwiami, żeby je wypuścić i to tak głośno, jakbym im tyłki rozżarzonym węglem przypalała!
Przykład 3: Idę spać. I wtedy się zaczyna! Jak by nie były wcześniej padnięte, zmęczone, najedzone, i tak zaczną się drzeć. Wyją, zawodzą, piszczą, drą paszczę. Ewentualnie leją się nawzajem wydając masę parsknięć i miauków, po czym siedząc na kupie futra ponownie zaczynają zawodzić w moim kierunku :(
Po trzecie:
One chyba na złość srają! No sorry, ale taka jest prawda :) Wystarczy, że posprzątam kuwetę - od razu narobione. I to poza, na brzeg, specjalnie ciut na podłogę. Nasrane fest. A to nie koniec! Drze się wtedy Kaprys jak opętany!
Nie lepiej jest w nocy. Niech się tylko położę spać, od razu słyszę wykopki w kuwecie i za moment mordodarcie kota. Narobił. I drze się, żebym przyszła posprzątać :/
Ale już najgorsze z tego wszystkiego jest sranie przy obiedzie. Tylko usiądę z talerzem obiadku i już czuję - smród z łazienki dociera do stołu, a za moment fanatyczne miauczenie kota. Narobił. I być może oczekuje na oklaski? Nie wiem. Poddaję się, idę posprzątać...
Też tak macie? Temat znacie? Mam nadzieję, że nie jestem z tym sama? ;)
A teraz idę do wanny. Może tym razem uda mi się poleżeć w pianie bez dwóch wyjców w tle? Oby!
Pozdrawiam serdecznie, A.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz