Zdarzyło się ostatnimi czasy, że musiałam przeprowadzić gruntowny remont łazienki. Wiedziałam, że wiąże się to z totalną demolką, brudem i wiecznie otwartymi drzwiami do mieszkania (ekipa kręci się to w tę, to z powrotem). Co zrobić w tej sytuacji z moimi kotami?
Cóż... Znalazłam im zastępczy, przyjazny dom. Niedaleko, tak bym mogła je odwiedzać.
Zapakowałam koty w transportery, zabrałam miski, kuwetę, zabawki, żwir, karmę, poduszeczki i w drogę. Koty w krzyk, bo jeden nie znosi noszenia, a drugi wożenia autem ;) Z takim hałasem przybyliśmy na nowe miejsce.
Odważniejszy - Chadek - od razu zaczął zwiedzanie. Co prawda spłaszczony, nisko przy podłodze, ale uparcie do przodu. Wracał do mnie co chwilę, by sprawdzić, czy aby na pewno jestem. Po kilku dniach chodził już odważnie, znał wszystkie półki, szafki, parapety i zakamarki :) I oczywiście ogryzł wszelkie smaczne rośliny doniczkowe ;)
Mniej odważny - Kaprys - zaszył się najpierw pod wanną, a po wyciągnięciu koczował płasko pod kaloryferem. W kolejnych dniach faworyzował wersalkę - w razie czego w niej szukał ratunku :)
Cecha wspólna: nie chciały jeść. Zapewne stres. Piły też niewiele. Więc i w kuwecie czysto. Dopiero po tygodniu jako taki zaczęły skubać.
Moje obserwacje:
Koty niezbyt dobrze znoszą zmianę miejsca (znały osobę, u której zamieszkały, dużo wcześniej). Długo oswajają się nie tyle z samym miejscem, co z odgłosami. Reagują lękiem na nowe bodźce(np. pies za ścianą), dobiegające zza okna nieznane dźwięki (wcześniej cisza, teraz uliczny ruch), szum wentylacji, wycie wiatru w kominie, itp. Przyzwyczajają się pomału. I w zasadzie chyba chcą wracać - na mój widok, kiedy je odwiedzałam, kot sam wskakiwał do transportera i czekał ;)
W końcu przyszedł czas powrotu do domu. Po miesiącu wróciły na stare (no, poza łazienką) śmieci. Przyjęły to spokojnie - widać nie zapomniały, że to jest ich miejsce. Za to przyniosły ze sobą nowe nawyki:
Drapanie do drzwi o świcie (wcześniej je tego oduczyłam, ale teraz wróciło), otwieranie wszystkich możliwych szafek (wcześniej sporadyczna rzecz, teraz nagminna), wywlekanie z szuflad skarpetek i koszulek (wcześniej nigdy tego nie robiły!!!). Czyli jednak podróże kształcą ;)
Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Śpią jak zabite na swoich ulubionych miejscach. Czy pamiętają gdzie były i co robiły? Nie wiem. Wiem za to, że nie zapomniały domu, ani mnie :) Mruczą tak samo słodko. I patrzą niewinnym wzrokiem rozciągając po domu skarpetki ;)
Kocik w zielonej czapeczce z mango? jest na pierwszej stronie Google :D Poza tym świetny blog, gratulacje!
OdpowiedzUsuńBrawo za spostrzegawczość ;) I dzięki za pochwałę :)
Usuńkocham twój blog
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Zapraszam częściej :)
Usuń