W poprzednich postach poruszałam temat agresji w świecie kotów. Myślę, że niejeden z nas spotkał się z nią na swoim podwórku. Pytanie więc: Jak sobie radzić z agresją
kota?
O tym będzie ten post. Zapraszam :)
W momencie zauważenia agresji, w pierwszej kolejności musimy ustalić jej rodzaj - czy mamy do
czynienia z agresją terytorialną, przeniesioną czy lękową.
W przypadku agresji przeniesionej, wywołanej frustracją, bardzo ważne jest, aby umieć
wyłowić koty, które wyjątkowo źle znoszą przyłączanie nowych osobników i
za wszelką cenę pomóc im uporać się z lękiem i negatywnymi emocjami.
Często zbawienne okazuje się dostawienie budki bądź wysoko położonej
półki, z której kot będzie mógł bezpiecznie obserwować np. „nowego”.
W przypadku tego rodzaju agresji należy postarać się wyeliminować czynnik prowadzący do
agresywnego zachowania – jeśli za oknem przechadza się codziennie kot
sąsiadów i wywołuje to u naszego kota ataki agresji, może lepiej będzie
zasłonić okno i uniemożliwić kotom kontakt wzrokowy? Powinno pomóc :)
W przypadku agresji lękowej jeśli jej źródłem jest któryś kot ze
stada, należy je odseparować. Jeśli kot reaguje panicznym lękiem na
gości, nie należy go zmuszać do kontaktu z obcymi. Jeśli źródłem strachu
staje się kotka odchowująca swoje młode, nie należy trzymać danego kota
z matką w połogu. Jeśli kot przekierowuje agresję wywołaną frustracją, istotne jest rozpoznanie, co jest czynnikiem frustrującym.To się naprawdę da ustalić i wyeliminować :)
W przypadku agresji terytorialnej należy w pierwszym
okresie koty odseparować, umieścić jak najwięcej osobnych miejsc
karmienia, drapaków i legowisk. Ten typ agresji pojawia się najczęściej
przy próbie wprowadzenia nowego kota do stada. Nie wolno pozwolić kotom
„załatwiać spraw między sobą”, ponieważ walki doprowadzają tylko do
eskalacji agresywnych zachowań i możemy dojść do punktu, w którym nie
będzie już możliwe ponowne wprowadzenie kotów do jednego stada! Poza tym życie w ciągłym napięciu, czekaniu na atak, może doprowadzić do kolejnych zaburzeń, jak nieprawidłowa urynacja bądź defekacja.
W
przypadku zauważenia nagannych zachowań, w pierwszej fazie należy
koty rozdzielić, dobrze jest, żeby mogły się widzieć się przez
szparę (dodatkowo możliwość obwąchania), albo przez szybę. Jeśli w takiej sytuacji nie ma ataków,
rokowania są dobre – można na przykład karmić koty po obu
stronach przegrody, tak, żeby mogły się cały czas kontaktować czy to
wzrokiem, czy węchem.
Jeśli koty atakują
się uporczywie nawet przez przegrodę, nie ma raczej szansy na ich zgodne
życie w jednym stadzie. Niestety.
Po pewnym czasie, gdy koty zgodnie żyją przy
takim ograniczonym kontakcie, można spróbować ponownego połączenia w stado, ale należy
zachować pewne zasady:
W pomieszczeniu musi znajdować się kilka miejsc
karmienia i kilka kuwet, sporo legowisk, kryjówek i wysoko
położonych półek bądź budek. Wysoko położone miejsca są kluczowe. Ważna jest wysokość,
wygodnie położone legowisko, będące równocześnie dobrym punktem
obserwacyjnym i drogi ewakuacji (z każdego takiego miejsca powinny być
dwie).
Jeśli koty są gotowe się tolerować,
mogą żyć na wspólnym terenie, pod warunkiem, że nie będą musiały
rywalizować o atrakcyjne zasoby. Brak odpowiedniej ilości kryjówek i
niezwykle ważnych z punktu widzenia kota obiektów strategicznych, jakimi
są wysoko położone, wygodne półki, to najczęstszy grzech w domach, w
których żyje więcej niż jeden kot.
W sytuacjach bardzo trudnych można zwrócić się do weterynarza, by przepisał kotu
leki uspokajające. Jednak nie jest to sposób do stosowania na dłuższą
metę (poza przypadkami, gdzie w grę wchodzą jakieś zaburzenia
neurologiczne). To jedynie ukrycie problemu bez
usuwania jego przyczyn.
Świetnym sprzymierzeńcem w przypadku agresji
terytorialnej może też okazać się terapia feromonowa, w której
wykorzystuje się naturalny mechanizm uspokajający kota, wzmacniając
sygnały węchowe, które mają świadczyć o dobrze oznakowanym „moim”
terenie. Feromony robią ostatnio furorę, niestety, traktowane są przez
niektórych jako panaceum na całe zło kociego świata. Na pewno pomagają,
jeśli źródłem kociego stresu jest niepewność własnego terytorium, nie są
jednak lekiem samym w sobie, i nie zastąpią cierpliwej i powolnej
terapii i oswajania kotów z nową sytuacją i nowym przybyszem.
Tak więc wszystko w rękach właścicieli. Dobrej ręki i masy cierpliwości Wam życzę. Bo warto. Warto mieć spokojne, szczęśliwe stadko. To piękny i kojący serce widok :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz