czwartek, 28 listopada 2013

Jak sobie radzić z agresywnym kotem?

W poprzednich postach poruszałam temat agresji w świecie kotów. Myślę, że niejeden z nas spotkał się z nią na swoim podwórku. Pytanie więc: Jak sobie radzić z agresją kota?
O tym będzie ten post. Zapraszam :)

W momencie zauważenia agresji, w pierwszej kolejności musimy ustalić jej rodzaj - czy mamy do czynienia z agresją terytorialną, przeniesioną czy lękową.

W przypadku agresji przeniesionej, wywołanej frustracją, bardzo ważne jest, aby umieć wyłowić koty, które wyjątkowo źle znoszą przyłączanie nowych osobników i za wszelką cenę pomóc im uporać się z lękiem i negatywnymi emocjami. Często zbawienne okazuje się dostawienie budki bądź wysoko położonej półki, z której kot będzie mógł bezpiecznie obserwować np. „nowego”.
W przypadku tego rodzaju agresji należy postarać się wyeliminować czynnik prowadzący do agresywnego zachowania – jeśli za oknem przechadza się codziennie kot sąsiadów i wywołuje to u naszego kota ataki agresji, może lepiej będzie zasłonić okno i uniemożliwić kotom kontakt wzrokowy? Powinno pomóc :)

W przypadku agresji lękowej jeśli jej źródłem jest któryś kot ze stada, należy je odseparować. Jeśli kot reaguje panicznym lękiem na gości, nie należy go zmuszać do kontaktu z obcymi. Jeśli źródłem strachu staje się kotka odchowująca swoje młode, nie należy trzymać danego kota z matką w połogu. Jeśli kot przekierowuje agresję wywołaną frustracją, istotne jest rozpoznanie, co jest czynnikiem frustrującym.To się naprawdę da ustalić i wyeliminować :)

W przypadku agresji terytorialnej należy w pierwszym okresie koty odseparować, umieścić jak najwięcej osobnych miejsc karmienia, drapaków i legowisk. Ten typ agresji pojawia się najczęściej przy próbie wprowadzenia nowego kota do stada. Nie wolno pozwolić kotom „załatwiać spraw między sobą”, ponieważ walki doprowadzają tylko do eskalacji agresywnych zachowań i możemy dojść do punktu, w którym nie będzie już możliwe ponowne wprowadzenie kotów do jednego stada! Poza tym życie w ciągłym napięciu, czekaniu na atak, może doprowadzić do kolejnych zaburzeń, jak nieprawidłowa urynacja bądź defekacja.
W przypadku zauważenia nagannych zachowań, w pierwszej fazie należy koty rozdzielić, dobrze jest, żeby mogły się widzieć się przez szparę (dodatkowo możliwość obwąchania), albo przez szybę. Jeśli w takiej sytuacji nie ma ataków, rokowania są dobre – można na przykład karmić koty po obu stronach przegrody, tak, żeby mogły się cały czas kontaktować czy to wzrokiem, czy węchem.
Jeśli koty atakują się uporczywie nawet przez przegrodę, nie ma raczej szansy na ich zgodne życie w jednym stadzie. Niestety.

Po pewnym czasie, gdy koty zgodnie żyją przy takim ograniczonym kontakcie, można spróbować ponownego połączenia w stado, ale należy zachować pewne zasady:
W pomieszczeniu musi znajdować się kilka miejsc karmienia i kilka kuwet, sporo legowisk, kryjówek i wysoko położonych półek bądź budek. Wysoko położone miejsca są kluczowe. Ważna jest wysokość, wygodnie położone legowisko, będące równocześnie dobrym punktem obserwacyjnym i drogi ewakuacji (z każdego takiego miejsca powinny być dwie).
Jeśli koty są gotowe się tolerować, mogą żyć na wspólnym terenie, pod warunkiem, że nie będą musiały rywalizować o atrakcyjne zasoby. Brak odpowiedniej ilości kryjówek i niezwykle ważnych z punktu widzenia kota obiektów strategicznych, jakimi są wysoko położone, wygodne półki, to najczęstszy grzech w domach, w których żyje więcej niż jeden kot.

W sytuacjach bardzo trudnych można zwrócić się do weterynarza, by przepisał  kotu leki uspokajające. Jednak nie jest to sposób do stosowania na dłuższą metę (poza przypadkami, gdzie w grę wchodzą jakieś zaburzenia neurologiczne). To jedynie ukrycie problemu bez usuwania jego przyczyn.
Świetnym sprzymierzeńcem w przypadku agresji terytorialnej może też okazać się terapia feromonowa, w której wykorzystuje się naturalny mechanizm uspokajający kota, wzmacniając sygnały węchowe, które mają świadczyć o dobrze oznakowanym „moim” terenie. Feromony robią ostatnio furorę, niestety, traktowane są przez niektórych jako panaceum na całe zło kociego świata. Na pewno pomagają, jeśli źródłem kociego stresu jest niepewność własnego terytorium, nie są jednak lekiem samym w sobie, i nie zastąpią cierpliwej i powolnej terapii i oswajania kotów z nową sytuacją i nowym przybyszem.

Tak więc wszystko w rękach właścicieli. Dobrej ręki i masy cierpliwości Wam życzę. Bo warto. Warto mieć spokojne, szczęśliwe stadko. To piękny i kojący serce widok :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz