piątek, 10 października 2014

Kot. Natura przebiegła.

Że kot jest zdolny, że szybko się uczy, że podpatruje i naśladuje człowieka – to każdy, nawet początkujący, kociarz wie.
Ale że tak uparcie?
Tego nie podejrzewałam...

Rzecz tyczy się mojej lekko podsuszonej paprotki i skórzanych pantofli (z czubkiem, tak jak moda nakazuje ;)). Z pozoru rzeczy ze sobą niezwiązanych. Ale tylko pozornie.

Już wyjaśniam:
Oba moje koty z namaszczeniem ogryzają paproć.
Nic dziwnego. W domu poza nią jest tylko jeden aloes, jeden bluszcz (dostępu nie mają) i kilkanaście storczyków. No i pelargonie na balkonie (dla kotów: a fuj!).

Storczyki im nie smakują i służą jedynie w dwóch celach:
1. Trącać łapą pąki, aż któryś spadnie (no niech ja to zauważę, to...!!!)
2. Siadać w donicy kosmatym zadem. (Siada. Chadek. I mości sobie taki fotel, z lekkim zagrożeniem życia liści i wielkim zagrożeniem dalszego istnienia nowiutkich pędów :/)

Wracam do paproci:
Biorąc pod uwagę, że jest to jedyny okaz do zeżarcia (wszelkie trawki już dawno wygryzły do korzeni), koty patrzą na nią z uwielbieniem i nieustannie kombinują, jak ja dopaść. Szczęśliwie zamykam ją w swoim pokoju, kiedy wychodzę do pracy. A moje koty jeszcze nie opanowały otwierania drzwi z podłogi (w łazience radzą sobie lepiej – Chadek wskakuje na pralkę, stawia przednie łapy na klamce i ciężarem ciała powoduje otwarcie drzwi).

Niedawno do paprotki umieszczonej na słupku dołączyły również moje pantofle.
Naprawdę nie wiem w co wdepnęłam, ale buty są od tygodnia na szczycie listy kocich marzeń! Zostały już obwąchane, wylizane (podeszwy lśnią!), przeturlane, wyczochrane, oblepione futrem, a na koniec kot postanowiły je zwyczajnie zjeść.

Właśnie w trakcie akcji żucia czubka buta został przyłapany Chadek. But został siłą odebrany, przy akompaniamencie pomruków niezadowolenia. I zakazana para obuwia wylądowała na meblu w pokoju, obok wcześniej wspomnianej paproci.

I jakież było moje zdziwienie, kiedy przedwczoraj po powrocie z pracy, zastałam swój pokój otwarty.
Hmm... Nie byłam pewna, czy go rano domknęłam, czy zapomniałam. Śladów drastycznej demolki brakowało, wszystko stało na swoim miejscu, jedynie paproć jakby przywiędła...
Podlałam.

Niestety wczoraj również powitały mnie otwarte drzwi. I radosny pysk kota, który z pasją ogryzał paproć, siedząc zadem w moim pantoflu!

Tak więc zostałam bez „zakazanej strefy”.
Nic, co moje, nie jest już moje. Wszystko jest kocie i koty nie omieszkają tego nie zauważyć. Skorzystają na bank.

A mi cóż pozostało?
Chyba tylko włożyć pantofle, wziąć paproć pod pachę i tak wyposażona powędrować rano do pracy.
A i tak nie wiadomo, czy moje kangury (nieźle muszą skakać, żeby w te klamki trafić, nie?) prędzej czy później nie znajdą sobie nowego fascynującego zajęcia, którego skutki przyprawią mnie, po powrocie z pracy, o zawrót głowy...

Ale co ja mogę?...

Pozdrawiam wszystkie skoczne Mruczki ;)
A.

6 komentarzy:

  1. Skąd ja to znam? Mam o tyle dobrze, że moja kotka jeszcze nie opanowała otwierania drzwi przez klamkę, jednak kiedy są tylko domknięte, bez problemu sobie radzi ;)
    A ile kwiatów było pozwalanych z parapetów... bo to mucha wpadła i trzeba było koniecznie ją zdobyć :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sytuacje z muchami znam doskonale :)
      Piszesz, że kotka "jeszcze nie opanowała "otwierania drzwi przez klamkę"? Myślę, że to tylko kwestia czasu. Przygotuj się na niespodziankę. Koty to wielkie spryciule ;)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Witam, mam do Pani prośbę. Jako, że czytam Pani bloga od niedawna, ale zdązyłam sporo przejrzeć i uważam, że jest Pani doświadczoną kociarą, proszę o poradę.
    Moja Felka, roczna wysterylizowana kotka, strasznie się nudzi. Początkowo pojawiało się to sporadycznie i miauczenie nie było takie złe. Aktualnie jest nie do wytrzymania. Miauczy od rana do nocy :(. Wyobraża sobie Pani, że można oszaleć? Ale, to nic, od kilku dni zaczęła mi ze złości drapac meble.. (chociaż drapaków ma więcej niż ja szafek:D). Czasem "ucieknie" na klatkę schodową.

    Chodzi o to, że chyba się "dokocę". Jak zrobić to prawdłowo, jeśli jest się studentką (zajęcia codziennie) i ma mieszkanie z tzw. otwartą przestrzenią. Tylko w łazience są drzwi, a tam stoi kuweta mojej Felki. Dodam, ze nie mogę sobie pozwolić na to, żeby np. tydzień siedzieć z kotami w domu.
    Gdyby Pani mogłaby mi coś doradzić, byłabym bardzo wdzięczna :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Już doradzam :)
    W Pani przypadku najlepiej byłoby wziąć małą kotkę. Jedna płeć łatwiej się dociera. Im mniejsza kotka - taka zaraz od mamy - tym lepiej. Starsze zwierzę może mieć już swoje "nawyki".
    Ale czy to będzie małe, czy starsze, czy kocurek czy kotka - początki będą ciężkie. Koty muszą się "dotrzeć" i wypracować hierarchię. Trochę im to zajmie (minimum 2 tygodnie!). Doradzam wtedy cierpliwość i czujną obserwację!
    Dlatego jeśli ma Pani wolne weekendy - proszę wziąć kotka np. w piątek po południu. Do poniedziałkowego poranka sporo już będzie Pani o sytuacji wiedziała.
    Myślę, że zajdzie potrzeba by zamykać któregoś kota, jeśli starsza kotka zechce atakować malucha. Wtedy powiedzmy na noc zamykamy starszą w łazience, a na dzień odwrotnie - mała do łazienki na czas Pani nieobecności. Oczywiście na tym etapie potrzebne są 2 kuwety, 2 miski itp.
    Niestety, etap początkowy jest nieciekawy, ale warto się poświęcić by potem zobaczyć dwie mruczące kulki śpiące wtulone w siebie, albo przeżyć te dzikie gonitwy po mieszkaniu ;)
    Wystarczy przetrwać kilkanaście/kilkadziesiąt trudnych dni :)
    Trzymam kciuki i życzę powodzenia w dokacaniu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie zastanawiam się nad ok. 2-3miesięczną kotką. Zalezy mi na tym, żeby kotka była troszkę "odchowana" i wiedziała do czego służy drapak i kuweta ;).
      Właśnie tego "dotarcia" obawiam się najbardziej. Moja Felka jest taką typową kocią księżniczką, przez rok wszystko było jej, dla niej i według niej :D. Ale muszę coś zrobić, bo wiem, że męczy się sama w mieszkaniu, mimo tego że spędzam z nią bardzo dużo czasu, to jej ani to nie satysfakcjonuje, ani nie wystarcza.
      Dziękuję za radę :).

      A proszę mi jeszcze powiedzieć, czy powinnam zaszczepić moją kotkę przeciw białaczce?
      U weterynarza usłyszałam, że to konieczne + szczepienie przeciw wściekliźnie.
      Nie jestem o tym przekonana.

      Co do zamykania starszej kotki w łazience. Podejrzewam, że to będzie dla niej duża trauma i poczuje się urażona. Zawsze miala cale mieszkanie do dyspozycji i takie zamknięcie może okazać się błędne. A co Pani myśli o tym, żeby kuwetę, drugą postawić na tymczas w sypialni? A druga, dla nowego kota w łazience?

      Usuń
    2. Jak pisałam - w dzień mniejsza kotka musiałaby być w łazience, ale w nocy... Jeśli wypuści Pani obie to będzie istna wojna. Radzę na początku izolować kiedy nie ma Pani jak ich doglądać. Nie może być też tak że "nowa" będzie stale w łazience. Musi przecież poznawać mieszkanie, Panią... Żeby i ona traumy nie miała :)

      Musi Pani przemyśleć strategię izolowania. Choć to szybko samo wyjdzie w praktyce ;)

      A traumy i bycie księżniczką... Minie jej. Jak są w domu dwa koty, to strzelanie fochów im się nie kalkuluje. Sama Pani zobaczy ;)

      Co do szczepień:
      Nasz weterynarz nigdy nie polecał mi szczepień przeciw białaczce. Pierwsze słyszę. Natomiast zawsze powtarza, że szczepienie przeciw wściekliźnie stosuje się tylko w przypadku kotów wychodzących. Nie ma sensu szczepić kotów niewychodzących. Tak też robię :)
      Pozdrawiam!

      Usuń