niedziela, 7 grudnia 2014

Czy to kot czy inny stwór?

Nie wiem czy ja mam koty. Zaczynam to to wątpić.
Jeden jak sfinks, po całych dniach tkwi jak posąg.
Drugi niczym rasowy pijak biega slalomem i znaczy wszystko co się da.

Moja kociarnia. Koszmar z ulicy Śląskiej ;)

I co mam Wam powiedzieć?
Zima. Totalnie napadało. I sypie.

Chadek szczęśliwy. Siedzi na parapecie, niezmordowany i śledzi każdy kolejny spadający płatek śniegu. Nie da się go ściągnąć za żadne skarby. Wraca niczym bumerang. Wlepia ślepia w biały puch i czeka.
Na co czeka? Pojęcia nie mam :)
Może na Mikołaja? Może na pierwszą gwiazdkę? W każdym bądź razie mam teraz czarną figurkę przy oknie, która czasem tylko zapada w sen (zimowy?), sporadycznie je, rzadko szuka kuwety. 
Zima. I Chadzika (jakby) ni ma ;)

Za to Kaprys, hoho! Ten to się bawi... :/
Linieje. Jak cholera. Futro wszędzie. Czesania nienawidzi, szczotkę wita sykiem i wrogim pomrukiem.
W dwie osoby musimy go czesać. Jedna trzyma za kark i przednie łapki, druga za tylne i delikatnie przeczesuje. Piorun wie, czemu on taki dziki :/
Mimo tych zabiegów wciąż gubi sierść.
Nie to jest jednak najgorsze. Gorzej, że jak się nałyka to mi zaraz wymiotuje :(

I tak przedwczoraj narzygał mi do kozaka (z szafki na buty, na której akurat siedział). Grr.... :/
Wczoraj za to – przez sen czy co? - na swoją poduszkę, na której śpi. Zawodził w nocy, bo mu pewnie pod nosem źle pachniało. Wstałam, ustaliłam przyczynę, sprzątnęłam, zasnął.
Dziś rano biegał szlaczkiem i chyba szukał miejsca, a którym mógłby wydalić futro. I chyba nigdzie mu się nie spodobało. Dopiero przy obiedzie, kiedy opróżnił miskę do połowy, za moment.... Zwymiotował w swoje jedzenie!
No matko kochana, co ja się z nim mam! Rozwył się jak syrena, bo mu się wygląd miseczki nie podobał :D A pancia przybiegła, posprzątała, wymyła, nowe jedzonko podała...

I tak tu sobie żyjemy: ja, posąg i rzygadło ;)
Byle do wiosny...
A co u Was? Koci Mikołaj by? :)

Pozdrawiamy serdecznie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz