niedziela, 8 marca 2015

Grypa kontra kocia terapia ;)

No to stało się. Dopadła mnie grypa.
Nie, nie mam na myśli przeziębionka, z kaszelkiem, katarkiem, lekkim dreszczykiem i bólem w czółku. Nie.
Mam na myśli choróbsko, powodujące dreszcze, telepanie, 40 stopni gorączki przez 5 dni z rzędu bez litości, totalne wypocenie, osłabienie, zdechlactwo i zupełny brak jakiejkolwiek siły do czegokolwiek.
Znacie ten stan?
Ja nie znałam przez tyle lat. Ale już znam.
A przy okazji zaznajamiania się z sekretami grypy, poznałam również wachlarz ciekawych zachowań moich słodkich kocich sanitariuszy. I muszę przyznać, że... Było miło :)


Dopadło mnie, powaliło, przygniotło i unieruchomiło w łóżku na kilka dni. Jeść nie wstawałam, bo jeść się nie chciało. Picie pod ręką, termometr i stos leków od gorączki również. Żadnych książek, pilota od telewizora czy telefonu nie brałam. Nie byłam w stanie z nich korzystać. Jedyne co mogłam to leżeć, cierpieć, pocić się i czekać.
Ale nie byłam z tym sama. Koty miałam. I to jakie!

Kaprys jak grzejnik, kładł mi się na stopy i grzał. Ruszę nogami - spada. I znów się gramoli z powrotem. I grzeje. I tak na okrągło.
Przyznaję, że był lepszy niż wełniane skarpety rodem z Zakopanego :D
Co wieczór patrzył z cierpliwością starego kocura na to, jak moczę stopy w gorącej wodzie z solą, zakładam 2 pary skarpet i pakuję się pod stos kocyków i kołderek. Wtedy wkraczał on. Hyc, i już siedział na stópkach. Fantastycznie je podgrzewał, grubasek mały :)

Chadek był niczym niańka.
Kładł się obok i drzemał, czuły na każdy mój ruch. Co pewien czas siadał, przyglądał mi się uważnie i dalej drzemał. Kilka razy zdarzyło mi się, że kładł mi na twarzy obie łapki i patrzył przeciągłym wzrokiem w moje oczy. Wtedy mnie to nie zastanawiało. Mało byłam przytomna.
Teraz zastanawiam się, czy kot potrafi wyczuć, że człowiek ma bardzo podniesioną temperaturę? Czy nie zachowywał się na wzór człowieka i nie przykładał mi tych łap, tak jak matka kładzie dziecku rękę na czole, by sprawdzić, czy to już gorączka? Byłby w stanie to stwierdzić? Może nie....
A może jednak coś w tym jest?
Kiedy dobijałam 40 stopni, Chadek straszliwie się kręcił, siedział i zawodził na moim łóżku, nie był w stanie już zasnąć. Darł się przeciągle, aż zaalarmował domowników. Więc może jednak coś o gorączce wie?

Od wczoraj czuję się nieco lepiej. Temperatura spadła do 38 stopni. Koty nie kładą się już na mnie, nie macają mi twarzy łapkami, nie drą się w panice. Wskakują, obwąchują, dają się pomiziać i wracają na swoje legowiska. Śpią spokojnie. Pewnie czują, że wraca wszystko do normy :)

Powiem szczerze: grypa nie jest czymś, czego chciałabym jeszcze kiedyś doświadczyć. To paskudna, osłabiająca, podstępna choroba. Ale...
Ale jestem wdzięczna grypie. Za to, że pozwoliła moim kotom się wykazać. A mi dostrzec, jak wspaniałych mam przy sobie opiekunów :)

Pozdrawiam wszystkich zagrypionych!
A.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz