piątek, 12 października 2012

Kocia zazdrość


Jeśli masz w domu kota z charakterem z pewnością wiesz co znaczy obrażony kot. A jeśli jesteś dumnym właścicielem kilku futrzaków, zwłaszcza świeżo po dokoceniu (!), to wiesz na pewno co oznacza kot sfochany na śmierć? ;)
Z czego wynika takie zachowanie? Co je powoduje? Czy kot może być zazdrosny?
Opowiem na własnym przykładzie :)

Pisałam już o tym, że jestem właścicielką dwóch kastowanych kocurków. Obecnie Chadek (imię od nazwy instytucji, pod którą został znaleziony) ma prawie 2,5 roku, Kaprys (powód imienia: bo miałam kaprys i go wzięłam :)) - 2.
Pierwszy pojawił się w moim domu Chadek. Miał wówczas ok.5 miesięcy i był istotą bezdomną. Od początku był cudowny. Był miły, czysty, grzeczny i od razu zjednywał sobie serce każdego, kto znalazł się w jego zasięgu ;)
Po dwóch tygodniach, kiedy już się zadomowił (nie sądziłam, że już się poczuł panem i władcą tego domu!) przyniosłam do domu drugiego kotka. Był małym, niespełna trzymiesięcznym, chudym, wiecznie płaczącym kłębkiem. Taka mała, rozczochrana, wyjąca hiena.
No i rozpętała się wojna. Właściwie to Chadek chciał Kaprysa udusić. Na amen, od razu i na wieki ;) Jednak do niczego takiego nie doszło. Jak zazwyczaj bywa, hierarchia została ustalona, Kaprys szybko się poddał i tak jest po dziś dzień. Nigdy nie próbował walczyć, zdobyć pierwszeństwa, pokonać samca alfa. Widać ma już taki uległy charakter. Albo jest zbyt strachliwy i zbyt leniwy, a w cieniu i bezpieczniej i wygodniej...
I wydawałoby się, że nie ma już żadnych problemów. A skąd!
Teraz problem mam ja :)
Bo jeśli miseczkę z jedzeniem postawię bliżej Kaprysa i to on zacznie jeść, zanim w jedzeniu zanurzy pyszczek Chadzik - już po Chadziowym jedzeniu. Chadzio jest obrażony, nie je, nie gada ze mną ;)
Jeśli wejdę do domu i najpierw pogłaszczę Kaprysa, a nie Chadzia, to... Kaprys oberwie! Chadzio pogoni mu kota! Przepędzi, przydusi do podłogi, a bywa że i lekko ugryzie. Zazdrośnik... Co ciekawe tu się na mnie nie obrazi. Zemści się na rywalu, ale nie na właścicielu...Dziwne?
Jeśli pościelę nowy kocyk na podłodze, a pierwszy zobaczy to kaprys i spróbuje się tam położyć - biada mu. Ale o wiele gorzej, jeśli dla przykładu urządzę kotom legowisko na grzejącym już kaloryferze i najpierw pokażę to Kaprysowi. Chadzio od ręki dostanie focha! Obrazi się, siądzie tyłem, nie będzie reagował na moje wołanie, a w razie prób głaskania odejdzie. Ewentualnie da się pogłaskać, ale o mruczeniu mogę zapomnieć. Kaloryfer oczywiście ostentacyjnie zlekceważy ;)
To samo z pieszczotami. Jeśli głaszczę Chadzia,  Kaprys nie reaguje. Przyjdzie dopiero wtedy, gdy tamten będzie miał dość. Zna swoje miejsce w szeregu ;) Ale jeśli Chadek śpi, a ja zacznę głaskać Kaprysa - Chadek od razu jest koło nas! Już pcha mi się pod rękę, żeby to JEGO głaskać. I jestem pewna, że on tego nie pragnie.Wolałby spać. On tylko chce, żebym NIE GŁASKAŁA TEGO DRUGIEGO. Taki pies ogrodnika z niego - sam nie weźmie, komuś nie da...
A o zabawach to już nie wspomnę... Jeśli mam jedną mysz do rzucania - zabijają się, który ją dostanie (Kaprys zawsze jednak ustępuje, bawi się dopiero kiedy Chadek się znudzi). Mam też pluszową krówkę na sznurku, którą macham im przed nosami. I niech mnie ręka boska broni za mało machać przed pyszczkiem Chadeka! Od razu się na mnie obrazi, a na Kaprysa wścieknie. I zaraz mu pokaże kto tu rządzi i czyja naprawdę jest ta krówka ;)

I żeby nie było, że Kaprys nie bywa zazdrosny! Bywa. Z tym, że mniej mu to wolno okazywać. Ale niechbym nie podała mu miseczki zaraz po tamtym, nie pogłaskała natychmiast po przyjściu do domu, kiedy mnie wita (najczęściej głaszczę obydwu - na dwie ręce), zapomniała przed snem podrapać za uchem, to... To rano nie witałby mnie tym swoim mokrym jęzorkiem i ćwierkającym z radości mruczeniem :) Byłby foch :D

Ciężkie jest życie właściciela kotów... Musi on mieć w ręku, w oku i w sercu dokładną miarkę, by dzielić sprawiedliwie (czasem niezbyt ;)) swoją uwagę, czas, czułość i zainteresowanie pomiędzy cała kocią rodzinę. Bo kot zazdrosnym stworzeniem jest! Ale wiecie co? Dzięki temu wiem, że mnie naprawdę kochają :) Bo jak śpiewała Violetta Villas: "nie ma zazdrości, bez miłości..." ;)

11 komentarzy:

  1. Trafiłam tu całkiem przypadkowo. Fajnie się czyta:-) Też mam dwa kociambry więc jestem w temacie. Już 3 miesiące od dokocenia a one do tej pory się nie dogadały. Czteroletnia kotka i około roczny kocurek. Wykastrowane oczywiście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam :) Być może potrzebują nieco więcej czasu? Nie zawsze od początku wszystko się dobrze układa. Trzymam kciuki. I zapraszam częściej :)

      Usuń
  2. Ja walczę od wczoraj z "dokocaniem". Martwi mnie, że te zwierzaki tak źle na siebie reagują.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdarza się, niestety. Mam nadzieję (przepraszam, jakoś ten komentarz mi umknął), że do tej pory (minęły 2 miesiące) koty jakoś się dogadały? :)
      Jestem ciekawa dalszego ciągu tej historii :)

      Usuń
  3. 2tyg temu przynioslam do domu kociaka(do dzis bez imienia jeszcze), Justynka (5 letnia kocica, wysterylizowana) nie polubila oczywiscie nowego obywatela w domu. Ofoszona na calego, "krzyczy" na mnie i bije malego jak tylko sie zblizy (nie z calej mocy jaka ma, ale jadnak troszke obrywa mu sie). Jednak kiedy maly bawi sie na podlodze, z ciekawoscia oglada go, to patrzy na niego to na mnie ze znakami zapytania w oczach. A kociak lazi za nia jak cien, i zgarnia ciegi dzielnie. Przestala przychodzic rano na przytulanki do lozka, ale zawsze ide do niej wytarmosic ja troche, niby jej sie to nie podoba, ale jak jej nie dopieszcze to biada mi do ko dnia. Mowie do niej i tlumacze po ludzku, ze jest ok a ona mi po kociemu, ze nie do konca jest zadowolana z sytuacji. Mam nadzieje, ze jednak sie "dogadaja" i
    Justa da szanse mlodziencowi. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety kochana, z tym fochaniem się to może jej zostać ;)
      Moje koty się "dotarły", ale do dziś, jeśli po wstaniu z łóżka albo po przyjściu z pracy najpierw pogłaszczę młodszego - starszy obraża się i nie chce być pieszczony. Ot, foszek ;)
      Myślę, że skoro maluch chce się przypodobać Twojej kotce, z czasem coś u niej wskóra. Minie kilka tygodni zanim zapanuje zgoda, ale warto poczekać. Jest nadzieja :)
      Trzymam kciuki i czekam na Twoją relację (mam nadzieję, optymistyczną) :)

      Usuń
    2. Kocura nazwalismy Maciek, na czesc mojego pierwszego kota. Justyna po kilku tygodniach pogodzila sie z obecnoscia intruza. Ustalily miedzy soba kto, gdzie i w jakiej kolejnosci. Kotow nie rozdzielalismy, jak niektorzy nam radzili, zostawaly na caly dzien same w domu i musialy sobie radzic ze swoim towarzystwem. Czasami nawet bawia sie razem, tnz urzadzaja sobie poscigi przez mieszkanie na pelnej predkosci. Maciek nadal lazi za nia ciagle i wszystko "malpuje". Justyna zaczela znowu spac w lozku i nawet jej nie przeszkadza, jak maly sie polozy obok. Chyba, ze zacznie polowac na jej ogon, wtedy jest foch (nie na dlugo) i ucieczka na szafe. Achaa, i najlepsze jest to, ze Justyna zaczela jesc wszystko! Bo byla kotem bardzo wybrednym. Teraz zjada kazda kocia karme jaka dostanie do miski! :-)
      Jesli ktos sie zastanawia, czy to dobry pomysl brac drugiego kociaka do domu, nie ma sie co zastanawiac tylko brac! :-)

      Usuń
    3. Pewnie, że brać :)
      Podziwiam odwagę - mój Chadzik zjadłby Kaprysa w pierwszym tygodniu. Moim zdaniem miał malucha za żywą zabawkę i ćwiczył na nim wszelkie chwyty. Ale...było, minęło :)
      Twoja kotka jak widać jest bardziej pokojowo nastawiona. Dzięki Bogu ;) A co do jedzenia - mówi się, że przy dwóch kotach karma wychodzi taniej. Coś w tym jest - zawsze któryś "doje", prawie nic się nie marnuje. Z zazdrości wymiotą wszystko do dna, byle drugiemu nie dać. Koniec fochów, wszystko smakuje ;)
      Pozdrawiam serdecznie i życzę samej radości z dokoconej gromadki :)

      Usuń
  4. Ja przeżyłam koszmar. Do mojego rocznego kocura doszedł dwumiesięczny prawie umierający maluszek. Starszy rzucał piorunami z oczu, nie pozwalał pogłaskać się, dotknąć. Przestał jeść.Mały , gdy tylko został odkarmiony od razu musiał walczyć o byt w nowym domu. Kociaki biły się nawet o kuwetę, chociaż każdy miał osobną. Istny koszmar. Teraz są przyjaciółmi. Razem jedzą, razem śpią, razem sie bawią. Nawet myją się nawzajem. Ale oczywiście hierarchia jest o czym nie mogę zapomnieć ja. Zawsze moja uwaga musi być skupiona na starszym, dopiero potem młodszy może być wygłaskany, ale też nie za długo , bo foch zaraz gotowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę: kolejne udane dokocenie :) Można? Można! Ale trzeba czasu i cierpliwości. A potem mamy frajdę patrząc jak się razem bawią, śpią, szukają swojego towarzystwa...
      To prawda, że hierarchia zostaje - ja też po powrocie z pracy muszę wyższego rangą kota głaskać pierwszego (niższy szczebel czeka aż skończę, dopiero wtedy ma odwagę podejść ;)). Ale czy ten nr 2 czuje się gorszy? Nie wiem. Kiedy przez kilka dni nie było w domu "szefa", chodził po pokojach i miauczał przeraźliwie. Nawoływał, szukał. Tęsknił? Więc może jednak nie jest mu tak źle w tej hierarchii? ;)
      Pozdrawiam i życzę mnóstwa radości z posiadania duetu :)

      Usuń
  5. A ja mam 3 koty- 2 kocury kastrowane i jedna kotkę niewysterylizowaną. I mam z nimi bardzo duzo problemów. Jeden kocur - Dropsik, ciągle chce uciekac na plac, otwiera sobie drzwi, potrafi równiez otwierac komode, szuflady i jest bardzo natrętny. Drugi kocur ( pędzel) na pozór jest grzeczny, bo kiedy dopadnie go chec zabawy, wtedy nic nie jest na swoim miejscu i nawet Tv trzeba trzymac, by go nie zrzucili. Nadomiar złego on wyrywa pozostalym 2 kotom siersc oO a kotka ( Zołza) jest bardzo grzeczna choc bojazliwa, bo znalazlam ja w centrum miasta kolo sklepu z ubraniami i miala dluga droge do ostatecznego domu, nie lubi sie przytulac, nie lubie gdy sie ja glaska. Jeden z kocurów ( ten mlodszy- Dropsik) po pojawieniu sie kotki w domu stracil apetyt- pewnie sie zakochal, a jedyne co je to suchy pokarm dla kotów kastrowanych. Bardzo sie martwie o niego, bo nigdy nie odmawial jedzenia sobie, a jego zakochanie trwa juz bardzo dlugo. Wydaje mi sie, ze szuka wrazen, a powodem ucieczek na plac jest nuda w domu. Bardzo lubi sie bawic wszystkim, pozostale koty tez lubia, ale Dropsik- bo tak ma na imie, zabiera im wszystko co dostaja. Nie pozwala im korzystac ze swojego drapaka!- bo de facto ten drapak zostal podarowany Dropsikowi zaraz po urodzeniu, wiec on nawet na nim spal. Cala trójka raczej sie zgadza co do jedzenia, najpierw zje Zolza, potem Dropsik jesli cos zechce tknac a potem Pedzel- najstarszy. Ale bardzo sie obawiam o Dropsa- jako jedyny chce mi uciekac, nie wiem dlaczego ....

    OdpowiedzUsuń