piątek, 7 lutego 2014

A kiedy kot się nudzi...

Kot, niczym kobieta, wymaga miłości i stałego zainteresowania. Nie ma zmiłuj się. Kiedy się nudzi, jest nie do zniesienia - albo marudne to to, albo czepia się nie tego co trzeba i wbija szpony w Bogu ducha winną ofiarę... ;)

Leniwe, sobotnie popołudnie. Dla kotów leniwe, bo ja akurat sprzątałam, więc na brak zajęć narzekać nie mogłam.
Chadek spać nie zamierzał. Ale nudził się wybitnie. Chodził za mną krok w krok, pomiaukiwał, zaczepiał łapką. Biegał bez celu to do okna, to na fotel, budził Kaprysa i darł paszczę jak jakiś nawiedzony. O grozo! (Groza, bo regulamin sąsiedzki mówi, że mam "kontrolować dźwięki wydawane przez czworonoga"!)

Nie miałam czasu na mizianie, siedzenie z kotkiem czy noszenie jaśnie pana po pokoju. Ale coś zrobić musiałam, by zamknąć mu dziób i zyskać chwilę spokoju. Przypomniałam sobie, że dwa dni wcześniej przyszedł zamówiony kontener dla kota i pudło po nim stoi na balkonie. Czemu by go nie wykorzystać?

Radośnie wniosłam karton do pokoju (mrozem powiało) i z pasją zaczęłam tworzyć w nim otwory. Miałam nadzieję, że dla kotów będzie to rozrywka - w końcu to coś nowego, nieznanego, fajna skrytka, jakiś pomysł na zabawę, itp.
Wyrżnęłam nożem dwie dziury i w napięciu czekałam na kocią akcję...

Kaprys po ujrzeniu nowego stwora na środku pomieszczenia... dał nogi za pas. Schował się w wersalce i smacznie spał do wieczora. Tyle w temacie Kaprysa i pudełka :/

A Chadzio? Chadek owszem owszem, podszedł do pudła, obwąchał, zajrzał w dziurę z lewej, potem z prawej... Potem postanowił dostać się do pudła... od góry :) I dawaj wchodzić na nie, zdzierać pokrywę i drapać. No ok, pomyślałam, ważne że się zajął, mogę wracać do szorowania wanny. Ale skąd!
Gdy tylko chciałam wyjść z pokoju wędrował za mną i jękliwym głosem próbował mnie ściągnąć z powrotem. Widowni potrzebował ;)
Ok, siadłam i patrzę. Moja czarna pantera weszła do środka! Sukces!!! I... zaraz wyszła z drugiej strony :/ I tak kilka razy. A potem usiadł obok pudełka i rozdarł się, bo nudą mu wiało :(

No niech to sz...g! Trudno. Wepchnęłam kota do środka i szukam pomysłu... Mam! Piłeczka! Turlam piłkę do pudełka. Chadek podchwycił i wypycha łapką piłkę na zewnątrz. Ja do niego, on do mnie, i tak z 50 razy. Wciągnął się! Ale wiecie co? Dla mnie nuda :P
Po dziecięciu minutach poddałam się. W końcu miały się bawić koty dwa, a nie ja! Ja sprzątanie mam, przecież...

Ale o dziwo, nastała cisza. Kot nie wychodzi z pudełka. Zaglądam - ciemność, kot czarny, w pudle mrok. Strach zaczepiać, żeby się nie uruchomił ;) Wkładam cicho rękę i pstryk - fota. Kot leży :)
To ja w nogi.
A pan kot spał jak zabity w pudle już do wieczora :)

Wnioski z soboty:
1. Kot nie lubi oczywistych rozwiązań. Wchodzenie wejściem nie jest brane pod uwagę!
2. Zabawa z pudłem jest mało pasjonująca. Więcej nie stosować!
3. Kartony działa usypiająco. Zarówno na koty w nich przebywające, jak i na te w wersalce :D


To by było na tyle. Jutro znów sobota... No co by tu wymyślić, żeby się kot nie nudził...
Macie jakieś sprawdzone pomysły?
Pozdrawiam i miłego weekendu życzę :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz