Odkąd mam koty mam wrażenie, że żyję na prerii :D
Trochę żartuję, ale... tylko trochę. Jakbym nie sprzątała, ile czasu bym nie odkłaczała i ile bym nie szczotkowała tych swoich miauczków, tak czy siak po domu przetaczają się kłębki sierści. Przy byle przeciągu niczym kłęby trawy na prerii wyskakują spod szafek czy foteli i pędzą co tchu w nowe miejsce...Wstyd gdy goście przyjdą, ech...
Jak to właściwie jest z tą sierścią kota?
Człowiek traci dziennie 100 włosów i jest to zupełnie normalne. Śmiem twierdzić, że kot ma ich więcej, więc i więcej codziennie straci. Zwłaszcza taki domowy, niewychodzący. Te wychodzące mają grubszą, zimową sierść, mniej problemów z jej wypadaniem w sezonie grzewczym. I nawet na wiosnę, kiedy zmieniają ją na "lżejszą" - robią to na dworze, w domu mniej się jej nagromadzi.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg05QUnOFduIQOc_wJGbPa0WJvcDQ3uJZ7QQZMdtGJ7ganQHCS1LD66a9iEc58vU6eJkj1eGXCnjqq-LoW8RzUkxMntKmj6m7JRMI1JYnpXPIemSMfAXhKrlgYFs-kfznHxCeXpYiUU1w4s/s1600/180px-Czesanie.jpg)
- czesanie, będące powodem wiecznego obrażania i walki,
- uczulenie, bo jestem alergikiem,
- kocie wymioty w przeróżnych miejscach,
- okłaczone meble i ubrania.
Po kolei:
Próbowałam wszystkiego: kąpieli, czesania, szczotkowania. Wszystko, by zmniejszyć ilość walającej się wszędzie sierści. Bezskutecznie. Moje koty nie cierpią kąpieli, ale jeszcze bardziej nienawidzą czesana. To istny horror. Na nic zdały się próby polubownego szczotkowania mieszanego z głaskaniem. Nie i koniec! Ja czeszę, te uciekają, ja przytrzymuję, te wczepiają się w dywan i przy nadarzającej się sposobności dają drapaka...A jeśli przytrzymam na siłę - drą się, prychają i próbują drapać. O wiecznym obrażeniu i fochu nie wspomnę...
Jestem alergikiem. Uczulenie na kota 7/7. Maksymalnie. Zakaz posiadania :( I chyba dlatego mam dwa :D Rzecz jasna kotków się nie pozbędę, bo kocham je jak własne dzieciaki, ale... Łatwo nie jest. Kocia sierść sama z sobie nie uczula. To zawarte w ślinie alergeny są za to odpowiedzialne. Do pyszczka im przecież nie zaglądam, ale... One przecież się myją, więc ich ślina jest na całym futerku, a przy głaskaniu ja zbieram alergeny... No i wdycham, bo sierść niewątpliwie unosi się również w powietrzu. A potem katar, drapanie, duszności...ech...
Jest to skuteczny sposób. Jeden z moich kotów jest miłośnikiem suchej karmy, więc zjada więcej tej "wewnętrznie odkłaczającej" niż drugi. I ten rzadziej ma problemy z wymiotami. Polecam.
Jednak mimo tych udogodnień kotom się zdarza zwracać, więc bywa że wdepniemy w niespodziankę ;) A bywa i tak, że będziemy jej szukać po zapachu.w całym domu. Bo koty wstydzą się wymiotów i chowają się z nimi. Przynajmniej moje.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYFMU7CSndP2oSw0rVFixU7v2xSl3RSdIn1KjPrizPOp8QZXYX86yI8eA2CasO7GoXXZ-xcbx09BBM74R07yNM-f_LLy4FsNANyA0tChNFfR2naeCrPWxnxhIaxtsJOa8MwfQ1Y210NyrR/s1600/mistrz_czesany.jpg)
A turlające się pod meblami kłębki sierści, powyrywane w czasie walk i gonitw? Cóż... Pozostaje odkurzacz i sokoli wzrok :) Ale i tak: Święty Boże nie pomoże... ;)
p.s. Właściciele Persów - jak Wy to wytrzymujecie? ;)
Fantastyczny blog! Też mam dwa, właśnie szukałam informacji o usuwaniu sierści. Dziś wieczorem wypróbuję patent z rękawicą :) a w pracy poczytam archiwum bloga... :) serdecznie pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że patent z rękawicą pomógł? :)
UsuńZapraszam częściej i również cieplutko pozdrawiam :)