W poprzednim poście pisałam o biernej agresji wśród kotów. Teraz czas poruszyć temat czynnej, a więc chyba bardziej przez właścicieli znanej - bo widocznej gołym okiem - wrogości.
Agresja czynna to szerokie spektrum zachowań. Poprzez postawę grożącą -
nastroszony grzbiet, syczenie, warczenie - aż po ataki łapkami (z wysuniętymi pazurami), a nawet gryzienie.
Jawne ataki najczęściej są zaplanowane. Agresor potrafi czekać cierpliwie w strategicznym punkcie, np. przy kuwecie lub na trasie do miski, i
atakować drugiego kota, gdy ten jest nieprzygotowany na obronę.
Ataki bywają systematyczne i mogą doprowadzić drugiego kota do stanu, w
którym żyje w ciągłym, paraliżującym stresie. Skutki - opłakane.
Agresywne zachowania możemy dzielić ze względu na ich przyczynę. Jedną z nich jest agresja terytorialna
Mimo, że kot ma stały dostęp do jedzenia i picia, i nie jest w
żaden sposób zagrożony, w jego umyśle zakorzeniony jest pierwotny instynkt, który każe mu kontrolować i bronić tego, co uważa za swoje
terytorium. Dla kota domowego jest to mieszkanie, a jeśli
jest to dom z ogrodem, to w skład rewiru wchodzi także on.
Najczęściej na swoim terenie kot ma miejsca, które uważa za własną, nienaruszalną, niepodzielną strefę. Jeśli inny kot polubi akurat to miejsce,
wówczas traktowany jest jak intruz (niezależnie od tego jak bardzo oba koty są ze sobą zaprzyjaźnione!).
W przypadku agresji terytorialnej zauważalne jest przede wszystkim grożenie - syczenie lub warczenie, po czym następuje pościg, czyli klasyczne przepędzanie intruza. W "wersji light"
pościg ustaje w chwili gdy kot - intruz opuści teren zakazany, czyli np. ulubiony fotel, kocyk, miejsca na kaloryferze, itp. Ten rodzaj agresji jest w miarę niegroźny i doświadczony właściciel "stada" potrafi sobie z tym poradzić.
Gorzej gdy kot alfa przejawia agresję uznając za własność właściwie wszystko i nie tolerując
obecności drugiego kota gdziekolwiek. To rzadkie przypadki, ale
i takie się zdarzają. W takim wypadku atak nie ustaje w chwili przegonienia drugiego kota z ulubionego miejsca, ale trwa - atakowany kot jest goniony tak długo, aż zostanie zapędzony w „kozi
róg”, i jeśli opiekun nie zainterweniuje, dostaje on solidne lanie, z
użyciem zębów i pazurów.
Nie wiem czy istnieje sposób na
prawidłowe współżycie kota z tak silną potrzebą terytorialną w grupie. Raczej należy pogodzić się z faktem, że ten model należy do osobników, które nie zaakceptują innego kota w swoim
otoczeniu. Dobrze jest zauważyć tego typu zapędy, zanim przygarniemy innego zwierzaka. Unikniemy dzięki temu wielu nieprzyjemnych dla obu kotów sytuacji.
Specyficznym rodzajem agresji terytorialnej jest
„agresja w stosunku do nierozpoznanego”.
Jest to zespół zachowań agresywnych w stosunku
do członka stada dobrze kotu znanego, a czasem wręcz lubianego, ale z
jakichś powodów „nierozpoznawalnego”.
Można ją zauważyć np. po powrocie od
weterynarza. Nie mówię o zwykłym szczepieniu, bo wtedy kontakt z obcymi
zapachami jest krótki, ale o zabiegach, na przykład o
kastracji, o powrocie z wystawy, czy z obcej hodowli po kryciu. Kot wyczuwając obcą woń staje się niespokojny lub agresywny i reaguje przesadnie.
Nie
jest to groźny typ wrogości. Na ogół kończy się na syczeniu, ogólnym braku orientacji i demonstrowaniu niechęci. Jednak najczęściej nie dochodzi wtedy do czynnych
ataków i stan ten trwa niedługo - do zaniknięcia obcej woni.
O innych rodzajach agresji czynnej - w kolejnym poście. Zapraszam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz