Jesteś kociarzem tak jak ja? Też nie wyobrażasz sobie domu bez kota? Od lat żyjemy z kotami pod jednym dachem. Są niezwykłe, wspaniałe, niepowtarzalne. I nigdy nie ma się dość odkrywania tajemnic, które w nich drzemią. O tym, co naprawdę oznacza życie z kotem - na blogu. Zapraszam.
środa, 31 października 2012
Kot wychodzący
Jak już zapewne wiecie mam w domu dwa niewychodzące, kastrowane kocury. Wiąże się to z zaletami i wadami. Zaletą jest to, że mam na nie oko, nie zgubią się, nie przywleką chorób, nie zginą. Wadą, że nie poznają świata, że nie mają gdzie spożytkować swej energii zgodnie z naturą. Mogą co najwyżej biegać po domu za myszą - zabawką lub "obszczekiwać" wrony na gałęzi za oknem :)
Czy to lepiej jeśli mamy wychodzącego kota?
Sąsiad, starszy pan spod ósemki, ma 6 kotów. W teorii. W praktyce ma ok. 15 w domu, prawie 10 w garażu i kilka dokarmia w wybudowanej własnoręcznie budce za blokiem. Skąd ich tyle? Ano stąd, że kiedy przygarnia, to nie sterylizuje. A potem się dziwi, że jest ich coraz więcej. Kastracja to podstawa. Kot wychodzący nie powinien rozmnażać się bez ograniczeń, bo potem wstyd patrzeć na zmarznięte, chude kociaki, tulące się do ciepłych jeszcze masek samochodowych w poszukiwaniu okazji do ogrzania się... czyja to wtedy wina? Ludzi, nie kotów.
Zwłaszcza właściciele kotek muszą o tym pomyśleć, zanim ich ulubienica przyniesie do domu w brzuszku zapas nowych kosmatych stworzonek ;) No chyba, że chcecie :D
Druga rzecz, że koty mojego sąsiada to towarzyskie istoty. Idzie sobie taki na dwór, a za dzień, dwa przyprowadza "kolegów". I sąsiad ma to zbiorowisko, bo...ma serce. A ściślej: nie ma serca wyrzucić ich na ulicę.
Co innego inni sąsiedzi, którzy potrafią wychodzące, śpiące niekiedy na wycieraczce koty, przeganiać, kopać, straszyć, a nawet otruć! Tak tak, niestety. Sprawców nie ustalono, więc musimy pilnować swoich pupili. A niby człowiek brzmi dumnie...
A więc ciąża i ludzie (dzieci, nie mające wyczucia, nastoletni chłopcy bestialsko znęcający się nad zwierzętami, dorośli bez sumienia...). To właśnie grozi wychodzącym kotom. Co jeszcze?
Inne koty. Bo wyjścia na podwórko to również walki, konkurencja, agresja. I tu z kolei kocur kastrowany ma gorzej. W kocim stadzie stoi na najniższym stopniu w hierarchii. Bo nie ma zdolności reprodukcyjnych, a więc nie jest szanowany przez pobratymców. Co prawda wiele z nich potrafi wywalczyć sobie pozycję w stadzie, ale... Do tego trzeba i siły i charakteru. Ale z moich obserwacji wynika że się da - kilku takich chojraków znam :)
Do tego wszystkiego dochodzą choroby. Kot może przynieść przeróżne choróbska, którymi zarażą go kumple z podwórka. I mamy klops. Bez odpowiednich wcześniejszych szczepień odradzam wypuszczanie kota na zewnątrz!
Nie muszę się chyba rozpisywać nad innymi niebezpieczeństwami czyhającymi na kota? Mam na myśli samochody, zakratowane okienka piwniczne, trutki na szczury, nieświeże śmietnikowe jedzenie i inne nieprzewidziane okoliczności. Każdy z Was potrafi na pewno wyliczyć jeszcze kilka, niestety...
Co więc zrobić? Nie wypuszczać? Cóż, jeśli kot jest nauczony wychodzenia - nie przejdzie mu to. Jeśli mu nie otworzymy, ucieknie oknem lub przy pierwszej nadarzającej się okazji. Uczmy więc go jak wrócić. Jak znaleźć nasze drzwi lub balkon, gdzie jest wejście do klatki itp. Wiele kotów świetnie to opanowuje. Co prawda mają problemy z wysokością (mogą mylić piętra), ale blok czy dom znajdą i wrócą. Oczywiście pod warunkiem, że było im u nas dobrze! To że kot do nas wraca, wiele oznacza!
Można od małego uczyć kota spacerów na smyczy. Są specjalne szeleczki, które umożliwiają jak najmniej inwazyjne spacery. Niektóre koty to lubią, inne nie. Moje darły pazurami chodnik i tyle z tego wyszło :) Poddałam się :) Ale próbujcie. I nie zrażajcie się nawet wtedy, kiedy pół osiedla wytknie Was palcami, że wariatka, bo kota na sznurku prowadza. Małe miasto to i mało myślenia :/
Kiedyś przeczytałam, że kot wolnobiegający żyje średnio dwa lata. A ten domowy, niewychodzący, do piętnastu. Szokująca różnica, prawda? Od Was w dużym stopniu zależy jak długo będziecie cieszyć się towarzystwem swojego pupila. Ale nie popadajmy w skrajności. Jeśli chce wychodzić, zróbmy co się da, by mógł i by było to maksymalnie bezpieczne. Przecież i on ma prawo żyć pełnią swojego kociego życia :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
witam,jestem calkowicie przeciwna wychodzeniu kota samopas bo najczesciej zle to sie konczy(zagrozenia wymieniłaś)ewentualnie smycz(juz mnostwo kocich chodowcow z tego korzysta a i sporo kotow lubi)lub wlasny ogrodek(dobrze zabezpieczony)moje domowe sierściuchy przezyly po prawie 16lat,a ten co pozostał(16 skonczy w marcu)wszystko to byly biedaki(wówczas maluchy) przygarniete z ulicy(w krótkich odstepach czasowych,kilka miesiecy).pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńRównież jestem przeciwniczką ganiania samopas. Ale wielu ludzi wypuszcza. Moi sąsiedzi też. A potem się dziwią, że kot wraca chory, albo poraniony... Dla mnie to brak wyobraźni i odpowiedzialności.
UsuńPozdrawiam :)