Zastanawiacie się, czy kot kocha swojego właściciela? Czy przywiązuje się do człowieka? Czy w ogóle kocha człowieka? Czy wie czym jest miłość do ludzi?
Ci, którzy żyją z kotem pod jednym dachem znają doskonale odpowiedź na te pytania :) Oczywiście, że tak! Ale dla tych nowych, którzy świeżo nabyli kotka lub też zastanawiają się, czy warto go mieć - wyjaśniam:
Od lat pokutuje dziwaczny skądinąd pogląd, że kot jest niewierny. Że nie umie kochać, że nie docenia tego, co ma. Że ma właściciela w głębokim poważaniu. Że to nie to co pies. Pies to dopiero kocha... A guzik prawda!
Kot kocha. I tęskni. I to jak!
Kiedy wracam do domu, moje koty natychmiast przybiegają. Żeby mnie przywitać. Łaszą się, mruczą, wręcz piszczą. To samo rano - kiedy uchylam drzwi i kładę się jeszcze na moment, moje kociaki wskakują do mnie do łóżka i porannym powitaniom nie ma końca - dotykanie noskami, pucki główkami, lizanie mnie po rękach, przepychanie się, który pierwszy udepcze mi łapkami brzuch, albo wygodnie się na mnie ułoży :)
Ktoś powie, że to wszystko np. z głodu. Że witają i rano i po pracy, żebym napełniła im miski. Być może tak. Pewnie to jest jeden z powodów, bo kojarzę im się z jedzeniem. I kto wie, może bym w to uwierzyła, gdyby nie następujący przypadek:
Rok temu mój Chadek się zgubił. Siedział na parapecie i się zsunął. Nie wiem czy celowo, czy niechcący, ale wylądował na trawniku pod oknem i pomaszerował. Byłam w szoku. Szukałam go wytrwale, ogłaszałam na słupach, pytałam, nawoływałam. Nic. Wiedziałam, że nie umie wrócić pod drzwi, bo sam nie wychodził i że może nawet nie znaleźć bloku, bo wzięłam go do siebie niewiele przed tym wydarzeniem. Mógł nie zapamiętać położenia domu i okolicy.
Chodziłam nocami pod oknem, przywoływałam, grzechotałam karmą w miseczce. Prawie się poddałam...
I wreszcie ósmego dnia usłyszałam ciche miauczenie w krzaku pod balkonem. Pognałam - był! Przyniosłam do domu jak skarb, w drżących dłoniach. Był taki chudziutki, brudny, wystraszony... Żal było patrzeć. To ja go do miski - on nie. Kapię - on nic. Tylko się na mnie patrzy, pcha na ręce, tuli i miauczy. Z tym miauczeniem to był szok, bo on z natury milczący jest i pierwszy raz w życiu go usłyszałam. A on tak pomiaukiwał śmiesznie, jakby gadał :) Chyba mi opowiadał, co robił te osiem dni, jak tęsknił...
Nie było mowy, żeby zjadł, jeśli nie siadłam obok. Nie chciał spać jak dawniej na swoim kocyku, tylko do mnie, do łózka. A jak wstałam to na ręce. I nosić go, bo nie chciał z nich zejść...
Bardzo to przeżyłam. Nigdy nie byłam tak wzruszona. Tym, że kot tak tęsknił, tak się przywiązał, tak pokochał, że czuł, co traci i cieszył się że mnie odzyskał... Słodziak jeden... :)
Nie mówcie mi, że kot nie kocha. Że zapomina, czego od Was doświadczył, że to się dla niego nie liczy. Pamięta. Zawsze pamięta. I umie okazać, że odwzajemnia wszystko to, czym i Wy go obdarowujecie :)
100% prawdy,mam takie doświadczenia z moimi kocurami,kochają i to bardzo,a jedzenie z tym ma niewiele wspolnego,pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nie tylko ja jestem tego pewna :) Boli mnie słuchanie tekstów w stylu: "a kot to fałszywy" itp. Ludzie nie wiedzą o czym mówią...
UsuńPozdrawiam, miłośniczko kotów :)
Hej,
OdpowiedzUsuńja każdego dnia doświadczam kociego uczucia. Moja Morda nie potrafi zasnąć w miejscu, w którym ja nie śpie. Uda mi do tego stopnia, że nie wejdzie do pokoju moich siostrzeńsów, jeżeli ja nie wejdę do niego pierwszy. I tak samo przewraca się w progu, gdy wracam z pracy.
Miałem też podobną sytuację, gdy wyszedł na ogród nowego domu i nie wrócił przez ponad tydzień. Myślałem, że powędrował gdzieś w cholerę, ale jednak nie :) Wrócił jak odmieniony!
Eh, bez Mordy to nie byłoby już to samo!
Trzymajcie się...
Coraz nas więcej - obrońców szczerej kociej miłości :) Oby tak dalej! Pozdrawiam również :)
UsuńCzęsto zdarza się, że nasze kotki wydostają się z domów przez okna czy balkony. I mnie przydarzyła się taka tragedia, że rozbawiony kociak wykonał za wiele skoków w kierunku otwartego okna. Błyskawicznie zbiegłam z 2. piętra, ale nie miałam szans na odnalezienie kociaka w gąszczu krzewów otaczających dom. Pomoc znalazłam w Internecie, gdzie są wskazówki jak szukać "spadochroniarza". Przede wszystkim albo o świcie, albo późno w nocy, kiedy cichnie uliczny gwar. Należy wziąć ze sobą latarkę (świecąc ujrzymy odblask kocich oczu) i coś co mu się skojarzy z domowym odgłosem (pudełko karmy, piszczącą zabawkę, a nawet komórkę z charakterystycznym dzwonkiem). Nasz mały 'bohater' jest tak przerażony, że jedynie odgłos znajomych dźwięków może spowodować, że cichutko zamiauczy ukryty w "mysiej dziurze". Mój kociak tak właśnie zareagował. Radość była ogromna, tym większa, ze rzeczywiście spadł na cztery łapy, wpadając w poślizg na akurat otwartym wielkim p/słonecznym parasolu sąsiada mieszkającego pod nami.
UsuńPozdrawiam :)
A moze nalezaloby w koncu stac sie ODPOWIEDZIALNYM, doroslym czlowiekiem i ZAINSTALOWAC SIATKE NA BALKONIE?!
UsuńCalkowity brak odpowiedzialnosci! Czesto ci, ktorzy mienia sie kochajacymi zwierzeta, doprowadzaja do chorob i wypadkow wlasnie zwierzat.
Mój kocurek wypadł przez okno. trudno opisać mojego poszukiwania, rozpaczy po nim. Nawet rodzina śmiała się, że rozpaczam jak po zgubionym dziecku, ale trudno, niech śmieją się.Po dwóch tygodniach znalazłam go zaklinowanego w rurze . I nie uwierzycie mi, Zobaczyłam dwie ogromne łzy spływające z jego oczu. Czegoś takiego nigdy w życiu nie widziałam i mam nadzieję, że już nigdy nie doświadczę. A potem gdy już szczęśliwie znalazł się w domu nie chciał zejść z moich kolan i tak żałośnie miałczał, jakby się żalił jakie trudne dni przeżył z dala od domu. Koty naprawdę kochają
OdpowiedzUsuńDokładnie :) Nawet nie wiemy, jak się do nas przywiązują, dopóki nie doświadczymy sytuacji, w której się zgubią. Znam to doskonale. Wiem, jak mój się cieszył, kiedy go znalazłam. Dosłownie nie odstępował mnie na krok!
UsuńPilnuj, żeby wypadek się nie powtórzył. Następnym razem możecie nie mieć tyle szczęścia...
Pozdrawiam serdecznie :)
Nasz kot olewa mnie na codzień totalnie. Po prostu nie istnieję:-) Uważa tylko męża. Ale jak jestem chora to się dopiero zaczyna:) Śpi przy mnie, wącha mnie noskiem w nos czy jeszcze żyję ;), przytula się, chodzi za mną. jak mialam grypę zoladkowa odprowadzał mnie do lazienki w nocy kilkanascie razy, czekał i zaprowadzał do lozka. I wtedy się wydało ... kocha mnie troszkę ;))) ja jego równiez. Wlasnie umieram z tęsknoty, bo zwieźlismy go do dziadkow meza na czas podrozy do stanów. Ech....
OdpowiedzUsuńTroszeczkę? Chyba kocha Cię bardziej, niż troszeczkę :) A że nie okazuje... Może jest mało wylewny, ale na pewno wiele dla niego znaczysz. Jest za kim tęsknić, prawda? :)
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Mój najukochańszy, najdroższy kocurek 27.10.2013r.ok.godz.11-tej, został rozjechany przez pirata drogowego. Miał 3 lata, był norweski leśny z lekko spłaszczonym pyszczkiem (po pra pra pra pra-dziadku persie). Kochałam go bardzo, a on swoją kocią miłość okazywał jak mógł i umiał. Czekał na mnie kiedy wracałam z pracy, głaskał łapkami po twarzy kiedy byłam smutna, mruczał przytulony do mnie i patrzył z ufnością i oddaniem cudnymi bursztynowymi oczami w moje oczy. Niestety, nie zdołałam go ochronić. Jutro mija tydzień jak umarł, a ja nie mogę się pozbierać. Tęsknię za nim rozpaczliwie, kiedy nikt nie widzi-płaczę. Nie jestem 18-latką,, mam prawie 50 lat, dwoje wnuków (bardzo je kocham) i na dodatek pracuję w szpitalu, gdzie na codzień stykam się ze śmiercią. Mimo to bardzo cierpię i zawsze będę o nim pamiętać i kochać go. Żegnaj mój piękny, ukochany kocurku.
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, wiem jak to jest, ale kotek na pewno miał przy Tobie szczęśliwe życie, ja zawsze po śmierci ukochanego zwierzaka się tym pocieszam:)
UsuńWierzę w kocią miłość Nasz Bamboszek dał nam wiele razy to odczuć. Właśnie wyleguje mi się na kolanach. Kochamy go szalenie a on Nas , wiemy to.Koty są kochane i nasze dwa pieski również. :)
OdpowiedzUsuńTo wspaniałe uczucie wiedzieć, że nasz pupil kocha nas tak samo mocno, jak my jego :) Pozdrowienia dla Bamboszka ;)
UsuńWzruszylam się czytając to. Zaraz wyobrażam sobie jakby któryś mój kot tak zginął, nie wiem co bym zrobiła. Kiedyś wyjechałam na wycieczkę na 8 dni, koty pierwszy raz zostały tylko z mężem, do tej pory ja zawsze je obslugiwalam. Mąż twierdził, że poradzi sobie doskonale, po dwóch dniach do mnie dzwonił, że nic nie jedzą, przychodzi z pracy a one patrzą czy nie stoję za nim, potem szły spać, bawić się nie chciały nic. powiedziałam, że będzie musiał do weterynarza jechać, żeby się nie odwodnily jak na trzeci dzień nic nie zjedzą i nie wypija. na szczęście się przemogly i się w końcu zaprzyjaźnili. mój mąż od tej pory został ich panem od zabawy. Kiedy wróciłam z wycieczki, obwachaly mnie i nawet nie dały. się dotknąć, były obrażone. chyba po godzinie przyszły do mnie, wszędzie za na chodziły, spaly praktycznie na mnie, nie mogłam normalnie zjeść, bo albo na koloanach siedziały albo na stole i patrzyły na mnie. byłam strasznie wzruszona i chociaż miałam fantastyczna wycieczkę to wyrzuty sumienia długo mi towarzyszyły. właśnie siedzą nade mną czekając aż w końcu pójdę spać do sypialni. zawsze chciałam mieć psa, ale to kot skradł. moje serce.
OdpowiedzUsuńA mnie wzrusza Twoja historia :) Kot kocha, nie mniej niż pies. Może inaczej, nie tak "jawnie", ale tęskni bardzo i oczywiście potem strzela focha ;)
UsuńI jak tu nie kochać kotów? :)
Pozdrawiam :)
wiem ze to durne ale poplakalam się czytając wpisy, mam kotke od pol roku, straszna gadule, kiedy wracam z pracy dużo mi "opowiada", odpowiada na moje pytania po swojemu.Choc troszkę zmienila wystroj mieszkania i kształt niektórych przedmiotow nie potrawie się na nia gniewac,kocham ja bardzo i wierze , ze ona mnie bo często daje mi tego dowody poprzez lizanie, mrauczenie, przytulanie itp. bardzo niechętnie wychodzę z domu bo zawsze odprowadzają mnie te smutnie oczeta i to pytanie "co zmajstrowalam, ze mnie zostawiasz?" myślami zawsze jestem z moja LUNA,
OdpowiedzUsuńNie ma niczego "durnego" we wzruszeniu. Po prostu kochamy swoje zwierzaki, a one nas. I to jest piękne :)
UsuńPozdrawiam serdecznie (Lunę też) :)
Był 17 sierpnia tego roku czuli 2014, od 3 w nocy słyszałam płacz..kotka? dziecka?..zasypiałam, ale za chwilę się budziłam i nasłuchiwałam...cisza. O godz 5.oo obudził mnie ten sam płacz, nie wytrzymałam, ubrałam się pośpiesznie , wzięłam pieska moją staruszkę i poszłam szukać "płaczu", po chwili zobaczyłam na parkingu przywiązanego kotka , maleństwo do błotnika auta, za tą maluteńką szyjkę! , Kotek płakał niemiłosiernie ! uwolniłam kotka, zabrałam do domu, nakarmiłam i spało maleństwo prawie dobe, bylo mokre, przemarzniete, wystraszone.Była to niedziela, w poniedziałek pobiegłam do weterynarza, odpcholny został, odrobaczony i został u mnie :) i wiecie co? on mnie kocha swoim caly malutkim serduszkiem :) na krok mnie odstępuję , a piesek mój juz stary jest , to ogrzewa ja swoim cialkiem, nie....nie wyobrazam sobie jakbym miała oddac tego kotka , nigdy ! kocham go tak samo mocno jak moją suczkę staruszkę !!!!
OdpowiedzUsuńTo się chyba nazywa: Miłość od pierwszego wejrzenia? (a może od pierwszego usłyszenia?) :)
UsuńTo piękne co zrobiłaś! Życzę wielu wspaniałych chwil z kochanymi zwierzakami (wiesz o tym, że zyskałaś owego przyjaciela, który będzie Cie kochał do ostatniego uderzenia jego małego serduszka?)!
Pozdrawiam Waszą trójkę :)
czytam i czytam i się uspokajam, mam od 1,5 roku kota znajdę, syberyjskiego.....zawsze miałam psy i nie bardzo wiedziałam jak definiować czasem szczególnie na początku jego zachowania i ciągle się uczę....a szukałam informacji teraz bo wyjechałam na prawie 3 dni - opiekowała się nim sąsiadka, wcześniej zdarzało mi się go zostawiać rzadko bo rzadko ale na góra jedną noc - taka praca .....i teraz przyjechałam a kot nie odstępuje mnie na krok, rozkłada się jak tylko robię cos innego, ciągle tryka mnie łepkiem i jak rzadko wcześniej siedziałby nieustannie na kolanach - rozczula mnie to bardzo, tylko że bałam się że może mu cos jest i chce mi to zakomunikować...ale Wasze wpisy mnie trochę uspokoiły - dzięki:))
OdpowiedzUsuńBądź spokojna - kot po prostu się stęsknił. Kocha, to teraz nacieszyć się Twoim powrotem nie może :)
UsuńPozdrawiam.
Kiedy wyjeżdżam trzy razy w roku na 10 dni, z moim kotkiem zostaje siostra.
OdpowiedzUsuńKiedy wracam, mój kot sprawia wrażenie, że mnie zapomniał. Nie podchodzi, nie ociera się o nogi, a kiedy go wołam lub do niego próbuję podejść-ucieka. Trwa to kilka dni. Potem wszystko wraca do normy. Zapomina czy jest obrażony?
Na 100% jest obrażony! Potem wybacza i wszystko wraca do normy (czyli znów okazuje jak kocha) :)
UsuńPozdrawiam!
Mam w domu dwa 6-miesięczne kotki: Sherlocka i Kirarę. Czasem nazywamy je Chaos i Furia, bo są pełne energii. Przeczytałam gdzieś, że kot miauczy gdy jest zamknięty w mieszkaniu, mój Sherlock miauczy często, lata jak głupi i drze się niemiłosiernie. Na samą myśl, że to przez zamknięcie w mieszkaniu, coś mi się robi. Nie wychodzą nigdzie, czasem na szelkach i smyczce, ale spacerów nie lubią, bardzo się stresują przy tym. Nie wiem, czy dobrze zrobiłam, chowając je w zamkniętym mieszkaniu. Boję się, że to je jakoś wypaczy, skrzywdzi... Koty, niby domowe, ale coś z dzikości mają... Czy to dobrze je zamykać? Jak w klatce? :(. Co do miłości, wiem że kochają. Zostawiliśmy je z chłopkiem na 3 dni w mieszkaniu, współlokator do nich zaglądał i karmił, ale głównie siedziały same. Jak wróciliśmy, nie dawały nam spokoju! Łasiły się, myziały, kochały strasznie :) Wzruszyłam się, czytając wpisy. Nie wiem, co bym zrobiła,gdyby któreś z moich ''dzieciaczków'' uciekło, chybabym się zapłakała. Raz moja Kirarka wymknęła się na klatkę, nie zauważyliśmy. Po 20 minutach zaczeliśmy szukać, coś mnie tchnęło, żeby zajrzeć na klatkę. Siedziała piętro wyżej, nad miską z mlekiem (od któregoś z sąsiadów) i miauczała, gdy zaczęłam ją wołać. Nie uciekła ode mnie, garnęła się bardzo do mnie i widać było, że cieszyła się, że ją znalazłam :D
OdpowiedzUsuńA niby jaka im się krzywda dzieje, jeśli są w mieszkaniu? Że ich samochód nie przejedzie, że ktoś nie kopnie, że nie podtruje, że jakiś zwierzak albo podły człowiek nie zrani? To żadna krzywda, że mają dom! Zwłaszcza, że jak piszesz nie chcą wychodzić i wyraźnie przywiązały się do Was :)
UsuńRozumiem, że czasem się nad tym zastanawiasz. Ale pomyśl o tym tak: koty tak jak ludzie, mają różnie charaktery. Jedni ludzie to podróżnicy, inni to domatorzy. Miałam kota, od małego chowanego w domu, który zawsze chciał i zawsze wychodził. I wracał. Ale miałam też kota wziętego z podwórka, mającego już ponad rok kiedy do mnie trafił, który nigdy w życiu nie chciał już wyjść z mieszkania. I nie zmuszałam go. To zawsze był wybór moich kotów czy wychodzą, czy nie!
Skoro Twoje koty wolą siedzieć w domu, pozwól im siedzieć i nie wyciągaj na siłę :)
A co do wrzasków: każdy kot czasem dostaje "korby". Drze się, biega, skacze, szleje. Po chwili mu ten szał mija i to jest norma . Zazwyczaj wieczorem :) Bywa, że kot się drze w dzień, kiedy siedzi sam. SAM! Ale nie, kiedy są dwa. Nie zam takiego przypadku (poza kotami w rui, ale zakładam, że Twoje są wykastrowane?), żeby kot mający towarzystwo drugiego kota, wydzierał się pod drzwiami. Koty zajmą się sobą i nie drą bez powodu. Moje, kiedy zostają same po prostu... śpią :) Wstają, kiedy wszyscy wracamy do domu.
Dlaczego więc Twoje nie miałyby zachowywać się jak inne i zwyczajnie drzemać? Więcej optymizmu i wiary we własne kociaki kochana. Głowa do góry. Jest im dobrze jak jest. I nadal będzie dobrze :)
Pozdrawiamy serdecznie :)
Mój kot przez 9 lat jest "zamknięty " w domu. I nic mu nie dolega. Jak był mały kupilam szelki żeby ze mną chodził na spacery, ale wysunął się i uciekł pod drzwi klatki, trząsł się i miauczau, jeszcze dwa razy później spróbowałam i dalam mu spokój. Ale chętnie wybiega na korytarz. Bezpiecznie czuje się w transporterze gdy jedziemy np do veta i w aucie :)
UsuńChce być w domu, jego wola. Ja też lubię być w domu :)
Fałszywi to są ludzie a nie koty, koty są nsjcudowniejszymi zwierzakami na świecie :-*
OdpowiedzUsuńKoty bardzo nas kochaja moj Bronsonek byl tego przykladem kiedy odbieralam go z lecznicy cala droge w samochodzie siedzial u mnie na kolanach i nie moglam go zdjac , calowal mnie i sie tulil,zawsze bylo tak samo ile razy wracalismy do domu tyle razy okazywal radosc i milosc. Niestety 19 marca 4 letni Bronsonek pocalowal mnie ostatni raz mial raka nerek, bardz za nim tesknie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wszystkich
Kocham mojego Harusia , którego nie ma już prawie tydzień Nie wiedziałam że tak go kocham dopóki go nie straciłam . Miał 3 lata , był wielki m 7 kilowym rudym kastratem. Po wypadku , z którego go odratowałam nie wychodził sam z domu ale nie dopilnowałam jego zdrowia a i leczenie przyszło za późno a i chyba nie tam gdzie trzeba. Teraz przypominam sobie te wszystkie chwile bliskości z nim . Był takim wielkim kochanym fajtłapką , pozwalał się tulić i całować . Najgorsze jest to, że nie mogę z nikim o tym porozmawiać. Płaczę po kryjomu i myślę w kółko jak mogłam pozwolić kochanemu "synkowi" tak się pochorować a najgorsze to , że go nie uratowałam. Mam jeszcze 6 kotów i mieszkam z nimi tylko w wekendy. Nie wszystko więc mogę kontrolować na bieżąco. Nie mniej jednak on już dawał biedak znaki że się źle czuje. Był nawet u weta i brał antybiotyki ale dalej nie był wszystko ok. Ciągle coś się komplikowało i problemy Harusia odchodziły gdzieś tam bo przecież był radosny. W piątek jeszcze mnie witał , skakał latał tam i z powrotem a już w nocy zaczął swoją ostatnia drogę. Jestem w szoku bo to przecież jedyny z naszych kotów pod specjalnym nadzorem, wychodzący tylko na smyczy. Bardzo mi ufał , wiem że mnie kochał .
OdpowiedzUsuńKocham mojego kota. I on kocha mnie, to się wie . Kiedyś upodobał sobie siadać na blaszany zlew, położyłam mu tam ręczniczek, lizal mnie i mizial w podziękowaniu. Lubi dostawać paczki, cieszy się i mruczy. Mój kocius ma prawie 9 lat, kocham mojego kota, od początku jesteśmy razem. Zawsze mu mówię, że jego serduszko musi bić, bo ono jest w moim sercu, i to małe serduszko powoduje że moje serce bije. Zawsze mu też mówię, że kiedyś gdy odejdzie pójdzie na tęczowy most i tam będzie czekał na mnie i gdy go zawolam wtedy bedziemy już zawsze razem. Mój kot lubi gdy mu śpiewam.
OdpowiedzUsuń