poniedziałek, 10 lutego 2014

Regulamin kontra kot...


Podekscytowana jestem. Jutro czeka mnie zebranie wspólnoty mieszkaniowej. Wiem wiem, nic ciekawego, ale...

Jednym  z punktów zebrania jest omówienie regulaminu, który od teraz obowiązuje mieszkańców mojego bloku. A regulamin jest bardzo długi i niezwykle ciekawy. Zwłaszcza punkty dotyczące psów, kotów i wszelkiej innej zwierzyny...

Regulamin, który wchodzi w życie w miesiącu lutym zawiera mi. in. takie oto wytyczne:

1. "Właściciel zwierzęcia zobowiązany jest towarzyszyć mu wszędzie poza mieszkaniem, a zwłaszcza na klatce schodowej."
No dobrze... Towarzyszyć ok. Rozumiem, że pies samopas biega, ugryźć może it. Rozumiem, że kot rzuci się z pazurami na sąsiada i wyorze mu połowę skóry z nogi. Nie mówię nie.
Choć zastanawiam się co zrobią ci starsi ludzie, którym ciężko jest wspinać się po schodach i którzy np. wypuszczali rano kota, który po jakimś czasie sam wracał pod drzwi mieszkania?
Póki co nie jest to jednak mój problem.

2. "Zabrania się karmić gołębie na balkonie i parapetach."
Spoko. Teoretycznie mogę nie karmić. Ale przy minus dwudziestu żal mi ptaków, więc sypię. (Żeby nie było, iż regulamin łamię, wywieszę na oknie kartkę z napisem: "Dla wróbli, sikorek i wron. Gołębiom wstęp wzbroniony!" Albo coś koło tego ;))
Tu dodam, że ten punkt programu niezwykle rozczarowuje moje koty. One wręcz uwielbiają dokarmianie gołębi ;)

3. "Właściciel zobowiązany jest do noszenia przy sobie i okazywania na żądanie zaświadczenia o stanie zdrowia i odbytych szczepieniach weterynaryjnych swojego pupila."
No już to widzę! :D Może wystarczyłoby, żeby psy były wyprowadzane w kagańcach, ale to? No ok, niby mogę nosić. Gorzej z panem sąsiadem z pierwszego piętra, który ma teraz ponad 20 kotów. Jak nic z walizką będzie musiał wychodzić ;)

4. "Właściciele psów i kotów zobligowani są do (i tu najlepsze!) ZDYSCYPLINOWANIA swoich kotów i psów tak, by szczekaniem i miauczeniem nie uprzykrzały życia sąsiadom."
Świetne. Naprawdę kocham ten punkt regulaminu :D
Zastanawiam się jak mam to zrobić? Kiedy moi domownicy (łącznie ze mną) są w szkole/pracy/na zakupach/itp. koty zostają same. Czy się wtedy drą? Pojęcia nie mam. Zakładam, że nie. Ale może błędnie zakładam?
Muszę więc porozmawiać z kotami, pouczyć je, albo nawet przeszkolić w kwestii niezakłócania ciszy sąsiedzkiej. Może pojmą.
Obawiam się jednak, że może się zdarzyć, że się wyłamią. Co wtedy? Straż sąsiedzka odbierze mi kotki? Pojęcia nie mam :/

Trochę się ponabijałam, ale fakt faktem, nie wiem czemu ten regulamin ma służyć: Ochronie ludzi, którzy tak naprawdę nie chcą u siebie zwierząt? Poprawie wzajemnych relacji sąsiedzkich? A może jednak zgnębieniu właścicieli psów i kotów w moim bloku?
Bo że nie lubi się tu zwierząt to wiem nie od dziś. Że się kopie psy i rozkłada na klatce trutkę, żeby koty ją zjadły, to też wiem.
Ale podobno to regulamin chroniący i ludzi i zwierzęta. Może to i prawda. W końcu jeśli zamkniemy zwierzaki w domu i nie pozwolimy im wystawić nosa na klatkę schodową, wtedy nikt ich nie otruje i nie uderzy. Jakaś racja w tym jest...

Tak czy siak na zebranie się wybieram. Posłucham co twórcy dzieła, zwanego regulaminem, mają do powiedzenia. Zawsze to lepiej znać myśli wroga, prawda?
A może się mylę, może to dobrzy ludzie, tylko zwierzaki w tym bloku jakieś takie niezdyscyplinowane i trzeba się za nie wreszcie wziąć?
Pożyjemy, zobaczymy...

4 komentarze:

  1. Ja na szczęście/nieszczęście nie mam żadnego zwierzaka w domu i taki regulamin mnie nie dotyczy. No chyba, że moje rybki będą hałasować i chodzić samopas przed domem...

    Dzisiaj położyłam fotelik dla takiej małej dziewczynki na ławce, przeszedł kot sąsiadki, wlazł i sobie siedzi. Teoretycznie go pilnował, a praktycznie korzystał z okazji położynia się na czymś miękkim :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koty to małe cwaniaki ;) Dobrze, że rybki mniej rozrabiają ;) Chociaż może i szkoda...?
      A w sprawie regulaminu, który niestety obowiązuje od dziś - kot sąsiada nic sobie z tego nie robił: Miauczał dziś donośnie od 6 rano do mniej więcej 6:35, kiedy to któryś ze współmieszkańców bloku nie wytrzymał i wyszedł na klatkę puszczając soczystą wiązankę pod jego adresem ;) Jak oni te przepisy będą egzekwować - pojęcia nie mam :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Witam Cię serdecznie:) Jestem na Twoim blogu, ponieważ wpisałam w wyszukiwarkę, czy inni mają problem z sąsiadami, którzy nie lubią zwierząt... Ja z narzeczonym mam pieska - podobny do jamnika... czyli dość mały :) Wzięliśmy go ze schroniska. Jednak to, co się dzieje od momentu przygarnięcia go, to istny horror! Muszę powiedzieć, że nie spotkałam się jeszcze z tak dużą ilością osób, które nie lubią (to ładnie powiedziane) zwierząt... Także na dzień dzisiejszy - 4/5 miesięcy od zabrania pieska ze schroniska jestem skłócona z wieloma osobami w bloku... A żeby było mało - to co wygadują jest wyssane z palca!!! Wystarczyła jedna "niemiła" sąsiadka, która nagadała bzdury innym... Także rozumiem Cię dobrze, ale nie rozumiem osób, które z definicji nienawidzą zwierząt - nawet tych cichych, miłych i sympatycznych... Bo gdy pies szczeka godzinami gdyż tęskni z panem - ok, to jest problem...ale w innym przypadku to zwykła złośliwość!!! Także pozdrawiam i Ciebie i Twóje kotki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, również to obserwuję: kopanie przechodzącego kota, sypanie trutki w kątach klatki schodowej, rzucanie kamieniami za psem, bieganie z kijem za zwierzętami (kobieta po 70-tce!), zamykanie ich w piwnicy, żeby tam "wreszcie zdechły", uprzykrzanie życia ich właścicielom... Nasz blokowa codzienność. Ludzie chyba nie lubią samych siebie i nie potrafią obdarzać miłością. Bo trzeba umieć kochać, żeby przygarnąć zwierzaka, prawda? :)
      Dziękujemy za pozdrowienia i również pozdrawiamy :) Nie poddawajcie się! Warto walczyć, bo jest o kogo! Trzymam kciuki :)

      Usuń