wtorek, 15 września 2015

Parapet. Czyli to, co koty lubią najbardziej ;)

Parapet jest dla moich kotów miejscem ważnym, niezwykle ważnym, istotnym, strategicznym i niezastąpionym.
To tu odbywają się różnego rodzaju kocie działania – od drzemki po wojnę stulecia. Tu też następują kocie tragedie, albo powstają nowe kocie melodie...


Kaprys 
Kaprys lubi parapet, nie powiem. Zasiada na nim i bystrym okiem lustruje otoczenie. Nic nie umknie jego uwadze.
To także teren łowny! Żadna mucha, muszka, ćma, czy osa nie uniknie karcącej łapy Kaprysa. Każdy owad zostaje schwytany i skonsumowany. Każdy! (ok, biedronka nie, biedronka mu śmierdzi i tylko na nią prycha i trąca ją łapką).
Parapet to także miejsce wegetariańskich posiłków. Bo przecież ogryźć kwiatki, trawki, listki czy korzonki kaprys musi! Misi i koniec! A kończy się to zazwyczaj tak samo. Kaprys zje, poleży, dostanie czkawki i... narzyga na parapet :/ A potem hyc i nie ma Kaprysa. Tylko smrodek pozostaje ;)


Chadek 
Chadek kocha parapet. Obserwuje to, co za oknem. Oka nie spuszcza. Śledzi ludzi, psy, inne koty, ptaki, chmury i krople deszczu. Wszystko jest ciekawe, niezwykłe i żal oko spuścić ;)
Czasem siedzi tak długo, aż zaśnie :D I to na siedząco! Co niestety niekiedy kończy się fiknięciem w tył i upadkiem z parapetu :( Ale Chadzik się tym nie przejmuje. Wstaje, otrząsa się, wylizuje dla niepoznaki grzbiet i znów ładuje się na parapet ;)
Bywa i tak, że Chadzio niezgrabota, z rozpędu chce wskoczyć na parapet i źle wymierzy. Czasem tak wyrżnie od spodu w parapet łebkiem, że aż gwiazdy zobaczy. Sierota z niego ;)
Najczęściej jednak, jeśli nie obserwuje terenu, to śpi na parapecie. Śpi, chrapie, pomiaukuje, powarkuje... Takie tam kocie piosenki tworzy ;)


Razem 
Najweselej jest, kiedy we dwóch obejmą w posiadanie parapet. I choć jest on szeroki i długi, to nijak pomieścić się nie mogą. Przepychanki, podgryzanie, wykładanie się jeden na drugim, zaczepki i w końcu „regularne mordobicie”. Ale rzecz jasna bezkrwawe, choć z masą latającego futra i zawsze zakończone bratnim rozejmem ;)
Czasem też, choć rzadko, łączą siły i we dwóch polują na muchy, demolują kwiatki lub obserwują sąsiada piłującego deski w garażu pod oknem. Te chwile są dla mnie najcudowniejsze ;)

Tak to z moim parapetem jest. Pewnie macie podobne obserwacje?
Nie ma miejsca, równie fajnego, obleganego i przyciągającego kota, jak parapet. No chyba że...
Chyba że zacznie się sezon grzewczy i ruszy kaloryfer! Wtedy dopiero się dzieje, aż firanki fruwają! Ale to już zupełnie inna historia... ;)


1 komentarz:

  1. Dokładnie! Moja Felka kocha parapet tak samo jak Pani chłopcy :D Z tym, że u mnie w domu, nie ma ani jednego (serio, ani jednego ! :D) zielonego potwora, ktorego trzeba obezwładnić i zjeść :D Poza trawą, ale to już inna sprawa..Tolusia natomiast kocha parapet tak jak Kaprys..dla polowań...teraz lato, okno ciągle otwarte, nie wiem jak ta siatka to wytrzymuje..:D
    Niestety, nie mam balkonu nad czym ubolewam i zawsze mi przykro jak patrzę na moje dziewczyny, a za oknem niezbyt ciekawie i muszą siedzieć przy zamkniętym oknie..Felusia wtedy taki niemy miau wydaje z siebie (otwiera tylko buźkę, łapkę oprze na okne i patrzy..) smutno patrzy.


    PS. myślałam, że tylko moje regularnie się tłuką na parapecie :D

    OdpowiedzUsuń